Polub mnie!

poniedziałek, 6 stycznia 2014

Rap Przegląd 2013 - PODSUMOWANIE USA


2013 jest już tylko wspomnieniem. Czy mniej czy bardziej przyjemnym, to już jest indywidualna kwestia każdego z nas. Jeśli chodzi o wspominki stricte rapowe to bez wątpienia ten rok, jest rokiem dobrym, chociaż na pewno nie specjalnie wybitnym. Dla mnie osobiście był to czas wyjątkowy, bo zacząłem współtworzyć Podsłuchalnie, a po pewnym czasie dołączyło tu  moich dwóch serdecznych przyjaciół, co tylko dodało kolejny temat do naszych wspólnych dyskusji.  Sam start pisania jest dla mnie czymś niecodziennym, bo moje lenistwo zazwyczaj powodowało, że nie chciało mi się i odkładałem ważne sprawy na bok, ale tym razem sam z siebie zaproponowałem to Mateuszowi, a ten zgodził się bez zbędnego gadania, za co w tym miejscu chciałem mu serdecznie podziękować (i wejść głęboko w tyłek). Podczas tego półrocza, nauczyłem się naprawdę wiele jako słuchacz i jako osoba tworząca teksty i życzę sobie samemu żeby mój rozwój w tych dziedzinach nie zatrzymywał się. No, ale ad rem, jak mawiali w Starożytnym Rzymie, w przerwach między dymaniem swoich sióstr i rąbankami gladiatorów. 

Szczegółowe podsumowywanie całego roku mija się z celem, bo primo ani Wy tego nie przeczytacie, secundo nie przesłuchałem tylu płyt, by być w stanie podjąć się tego naprawdę rzetelnie. Uznałem więc, że wymienię i krótko opiszę te albumy z Polski i zza granicy, które zrobiły na mnie największe wrażenie w tym roku, ale nie są to Ci najbardziej znani. Kolejność jest zupełnie dowolna, wiele pozycji, które zapewne znajdą się w "branżowych" tekstach nie znajdą miejsca tutaj, bo widocznie z jakiegoś powodu nie podeszły mi do gustu (Yeezus jest dla mnie dobrą, ale nie wybitną płytą), bądź nie zdążyłem ich przesłuchać (nowy Em np.).  

Przy każdej pozycji postaram się dodać najlepszy jak i najsłabszy element, oraz wrzucić numer, który jak dla mnie, zjada pozostałe. Zapraszam do lektury.



USA

1. Mac Miller - Watching Movies With The Sounds Off


Mac Miller kojarzył mi się głównie ze śmiesznymi i luźnymi trackami o najkach czy o najlepszym dniu,  nagrywanych przez nastolatka dla nastolatków. Nigdy mi ta stylistyka nie siadała, za to wielu moich znajomych jarało się nim okrutnie i dziwiło mi się, że nie podzielam adoracji tego gościa. Jako, że życie uwielbia ironię, to przy wydaniu jego najnowszego albumu sytuacja odwróciła się o 180 stopni. Ale nie uprzedzajmy faktów. Z racji małej ilości miejsca strzeszczę się do minimum. Mac na tej płycie kompletnie zmienia styl i jawi się jako człowiek strasznie zgorzkniały, będący na odwyku od kodeinowych drinków i marihuanowych uniesień. Zmienia się także brzmienie bitów w jakich porusza się raper. Parę z nich spokojnie możemy uznać za stricte cloudrapowe, inne zbliżają się do tego gatunku, choć trzeba przyznać, że zdażają się też bardziej klasyczne numery. Lirycznie cała produkcja stoi na bardzo wysokim poziomie, a sam Mac potrafi zaskoczyć, to naprawdę świetnym flow, to bardzo dojrzałymi spostrzeżeniami.  Teraz to moi znajomi nie słuchają Maca, a dla mnie ten gość jest największym zaskoczeniem tego roku. Karma is a bitch.
+ - genialne bity, klimat, klimat, klimat!, całkowita zmiana stylu (dla nielubiących go wczesniej)

- - momentami całkowie odejście od rapowania kosztem śpiewu, nie każdemu musi się to podobać, całkowita zmiana stylu (dla starych fanów)

Najlepszy numer: Objects In The Mirror



2.  Yelawolf - Trunk Music Returns


Co tu dużo mówić, to mój ulubiony raper, do tekstu o nim zabierałem się od dawna i naprawdę żałuję, że wciąż on nie powstał (ale powstanie, obiecuję!).  Tak czy siak Yela, po swoim przeciętnym, oficjalnym debiucie w Shady Records, postanowił przyznać się do błędu swoim fanom i wrócić do stylówki, którą ujął sobie serca słuchaczy. Tak na marginesie, ilu raperów publicznie mówi o tym, że ich ostatni album był zły i przepraszają za to fanów? Odpowiedź pozostawiam Wam.  Trunk Music Returns jest duchowym spadkobiercą cudownej Trunk Music 0-60 wydanej w 2010 roku. Nie jest to jednak pełnoprawne LP lecz mixtape, jednak w żadnym wypadku nie stawia to tego materiału w gorszej pozycji startowej. Poza tym legalny, darmowy download to jest to, co kochają wszyscy fani każdego artysty na świecie. Sam materiał pokazał, że raper opamiętał się ze swoich podśpiewywanych nostalgicznie piosenek i znów zabrał się za robienie pełnokrwistego rapu, tym razem nasyconego klimatem przywodzącym na myśl serial Z Archiwum X. Dodatkowo mixtape ten zamyka jeden z najlepszych i najszczerszych lovesong'ów jakich było mi dane słuchać, Tennessee Love, który chwyci za serducho i gardło każdego, bez wyjątku. Na wyróżnienie zasługuje także produkcja, gdyż każdy pojedynczy bit współgra z resztą i tworzy nastrój, jakby to Molder i Scully stali za podkładami. Tego nie da się opisać, tego trzeba posłuchać. 


+ godny następca Trunk Music, mam dodawać coś więcej?!

- przeciętne gościnne zwrotki, niektóre numery mają jednak za mało "ikry"
Najlepszy numer:  Tennessee Love

                                               

3. Danny Brown - Old



  Ten album powinien być dwupłytowy. Tak skrajnie różniących się części płyty nie słyszałem chyba jeszcze, serio.  Występują tu co prawda podział na SIDE A i SIDE B, ale to jednak nie przygotowuje słuchacza na to co dzieje się na tym krążku. Danny pokazuje to swoiste dwie twarze, gdyż na pierwszej części możemy usłyszeć starego rapera, jest to swoisty hołd dla starych fanów rapera, jeszcze z czasów współpracy z Black Milk'iem. Dostajemy brudny, dosadny i szczery opis życia w najciemniejszych zakamarkach Detroit. Jest klasycznie, bez zbędnych udziwnień. Ba, przy takich numerach jak Clean Up czy Lonely, wręcz relaksujemy się przy słuchaniu. Jednak kiedy w naszym odtwarzaczu wjeżdża numer 11 i SIDE B to zaczyna się szaleństwo. Danny uruchamia swoje skrzeczące flow i przestaje mieć jakiekolwiek hamulce na bicie. Narkotyki, seks, alkohol, a to wszystko uzupełnione w tak odjechane podkłady, że nie chcę wiedzieć czym musieli się "inspirować" twórcy takiej muzyki. Faktem jest, że znajdzie się tu spokojniejszy Dubstep, ale to co się dzieje potem trzeba po prostu usłyszeć. Bardziej pokręconych kawałków w tym roku nie było, serio. A tak poza tym, "Old" to jedna z najlepszych płyt anno domini 2013, ale to tylko dodałem na marginesie.
+ - sam Danny, który pokazuje swoje dwie, zupełnie przeciwstawne twarze i każda z nich jest świetna
- - dla niektórych to co wylewa się z głośników może być za mocne. W side a chodzi mi o teksty, w side b o wszystko. Serio.

Najlepszy numer (tu będzie wyjątek, bo obie części różnią się tak diametralnie, że inaczej się nie da):


SIDE A: Torture

SIDE B: Smokin & Drinkin

                                            

4. Logic - Young Sinatra: Welcome to Forever



  Młody gniewny, jeden z najświeższych nabytków Nas'a, jeden z Freshmen'ów XXL z 2013 roku. O tak, ten chłopak ma papiery na namieszanie w rapgrze. Ten mixtape zamyka pewien okres w jego życiu, gdyż następnym zapowiedzianym projektem jest jego legalna płyta. Logic od zawsze podążał swoją dość bezkompromisową ścieżką, także tym bardziej cieszy mnie fakt, że został on zauważony przez wielkie wytwórnie i trzymam za niego mocno kciuki. A co takiego Młody Sinatra może zaproponować słuchającym? Przede wszystkim wszechstronność. Jest on raperem bardzo wszechstronnym i pokazuje to na tym mixtape'ie w wielu sytuacjach. Dość delikatne wejście i lekkie intro, a ponim 925, później przeradzają się w cięższe 5Am, które potem nagle zmienia się w Feel Good... I tak cały czas. Logic to przyspiesza, to podśpiewuje, to rzuca panczlajn, słowem stara się aby jednostajność nam nie groziła. Muszę wspomnieć też o numerze pod tytułem Randolph Returns (skit) i, dla mnie, to skit roku. Dodam, że żeby go zrozumieć, trzeba śledzić twórczość Logica od początku, ale wtedy pięknie rozumie się wszystkie smaczki, zawarte w tym skicie. Ja uwielbiam do niego wracać. Dość kontrowersyjnym zabiegiem jest wykorzystanie 4 instrumentali na tym projekcie, co czasem może momentami kłuć w uszy, ale to nie jest jednak w żadnym stopniu argument. Mixtape'y sygnowane jako Young Sinatra utworzyły za sprawą opisywanego tutaj trylogię i warto je wszystkie przesłuchać, żeby dostrzec ewolucję, jaką ten gość przebył na przestrzeni 2 lat, od typka z potencjałem, po wartościowego rapera, którego propsuje sam Nas. Warto śledzić tego chłopaka, bo słuchanie jego rapu daje naprawdę dużo radości.

+ - charyzma, wszechstronność, świetny dobór bitów, czuć u chłopaka ten "pazur", skit z Randolphem! :D
- - "kompleks białej skóry", często można usłyszeć o tym, że jest biały, to staje się denerwujące po pewnym czasie; strasznie ciężko jest przesłuchać całość na jeden raz, troszkę za dużo kawałków na trackliście

Najlepszy numer:  Common Logic/ Midnight Marauder





5. Machine Gun Kelly - Black Flag


Sytuacja Machine Gun Kelly'iego była trochę podobna do sytuacji Yelawolfa. Jego legalny debiut nie porwał tak samo jak poprzedzające go produkcje, ale u Kells'a sytuacja była troszkę inna, bo szalę goryczy w tym przypadku mała ilość nowych numerów na LP, co w przypadku 13 numerów w zwykłej edycji jest zagraniem delikatnie poniżej pasa. Ale MGK, tak jak Yela, wziął sobie do serca słowa fanów i jego następny, opisywany tutaj, projekt zawierał już same świeżynki, które były/są po prostu świetne. Mamy tu cholernie szerokie spektrum rapowych klimatów. Jest i stylizowane na numery ze starego dobrego "Tony Hawk's Pro Skater" Skate Cans, jest Mind Of A Stoner z Wiz'em Khalifą, znajdzie się też miejsce na genialny, choć bardzo seksistowski, 50 Interlude,a mamy tu też bardziej osobiste numery... Uff, Black Flag, to naprawdę przejazd przez całe życie tego zwariowanego 23-latka.  Całą jazdę uprzyjemniają nam, a jakże, świetne podkłady . Trap, troszkę elektroniki, szczypa oldskulowych brzmień czy czasem łyżeczka cukru. Wbrew pozorom smakuje i brzmi wyśmienicie, a to jak autor po tych bitach zasuwa, to jest dopiero uczta dla uszu... Kończąc, z racji małej ilości miejsca, muszę to powiedzieć - jak dla mnie to absolutny TOP tego roku i polecam z całego serca.

+ - potężna różnorodność, zauważalny progres, zmniejszenie "cukru" z LP, kosztem ostrzejszych wersów
- wciąż nie ma tego na fizyku, przy poważniejszych tematach Kells nie zawsze jest najlepszym życiowym doradcą
Najlepszy numer: 50 Interlude


______________________________________________________________________
 Kończąc temat rapu z USA zostawiam wam listę kolejnych 5 albumów, które też uważam za naprawdę warte uwagi, ale wtedy tekst zająłby za dużo miejsca, a mi głowa wyparowałaby przy jego tworzeniu ;) Ale żebyście nie byli w czarnej dupce to rzucam wam po singlu z każdej z tych płyt.

1. Chance the Rapper - Acid Rap
Rap bardzo lekki, choć nietypowy, nie mniej jednak gość został uznany za Rookie of the Year, także byle komu tego tytułu się nie przyznaje.

2. Yonas - The Black Canvas
Gość, który robi muzykę z samego środka serca, masa darmowych albumów, duże skillsy, choć często zarzuca mu się cukierkowatość, to nie dajcie się zwieźć, kocur z niego pierwszej klasy.

3. Dope D.o.D. - Da Roach (oni nie są akurat z USA, ale z Holandi, lecz nawijają po angielskiemu)
Tych trzech szaleńców robi rap zupełnie inny niż to co prezentowałem Wam dotychczas. Klimat ich rapu jest mroczny, niepokojący, słyszalne są inspiracje horrorcorem, a to wszystko grane jest na takich bitach, że na ich koncertach pogo to rzecz całkiem normalna.

4. Bliss n Eso - Circus In The Sky (a te ancymony, to z Australii pochodzą)
Obok Hilltop Hoods, rapowi ambasadorzy Australii na świecie. Zarzuca im się straszny populizm, ale jak dla mnie nie każdy rap musi być o dziwkach, dragach i osiedlu. Na swojej poprzedniej płycie dograł im się chociażby Xzibit, teraz zaprosili Nas'a, także fejm się musi mimo wszystko zgadzać.

5. Snow Tha Product - Good Nights And Bad Mornings 2: The Hangover
W połowie Meksyk, w połowie USA. Piekielny temperament i niespożyte pokłady energii. A to wszystko schowane w ciele tej małem kobiety. Przyspiesza jak szalona, umie śpiewać (nie podśpiewywyać!) , rzuca celne wersy, a jak wjedzie u niej benger, to cały dom się trzęsie. Jedna z najlepszych kobiet w raprze, musicie ją sprawdzić.

HUBERT MISZCZUK



2 komentarze:

  1. haha jakie chujowe top ja pierdole od zawsze wiedzialem ze masz chujowy gust.

    OdpowiedzUsuń