Polub mnie!

środa, 11 grudnia 2013

Rap Przegląd: Oh Canada...


Kanada. Kraj z liściem klonu na swojej fladze, przez Polaków kojarzony zapewne z klonami właśnie, może hokejem, masą stereotypów, mrozem i wieżą w Toronto. Futbolowi fani mogą kojarzyć Tomasza Radzińskiego, naszego rodaka z obywatelstwem tego kraju, który był czołowym napastnikiem kanadyjskim. Według Wikipedii Kanada, to państwo położone w Ameryce Północnej, rozciągające się od Atlantyku na wschodzie do Pacyfiku na zachodzie i Oceanu Arktycznego na północy. Graniczy z USA, Danią i Francją. Jest to drugie pod względem powierzchni państwo na świecie oraz 36. pod względem ludności. Językami urzędowymi są angielski i francuski. W ramach ciekawostki mogę dodać, że Kanadyjczykiem jest Logan, znany także jako Wolverine. A co z tym wszystkim ma wspólnego dzisiejszy Rapprzegląd? Spieszę z wyjaśnieniami. Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić żywą legendę rapu spod znaku klonowego liścia, człowieka, który jest znany w całym kraju, ale także poza jego granicami. Jest najbardziej rozpoznawalnym (i według wielu, najlepszym) raperem z tego sympatycznego miejsca. Dzisiaj zajmiemy się jegomościem, który zwie się Classified i jego ostatnią płytą, o jakże tajemniczym tytule,"Classified".


  Luke Boyd, bo tak naprawdę nazywa się nasz dzisiejszy bohater, śmiało może tytułować się weteranem. Na scenie działa nieprzerwanie od prawie 20 lat (jego pierwszy album "Time's Up, Kid" ukazał się w 1995 roku), nagrywał i nagrywa z takimi ludźmi jak Kardinal Official, Reakwon, Kuniva , Brother Ali, B.o.B, Royce Da 5'9" czy Joe Budden, a więc raperami, którzy w szeroko pojętym rapie sukces osiągnęli, jego muzyka dociera nawet do dalekiej Australii, gdzie dograł się na ostatni album Hilltop Hoods (których to w końcu też muszę Wam przybliżyć, ale ciężko mi się do tego zabrać), gdzie rzucił naprawdę świetną zwrotkę. Ogólnokrajową (mówimy wciąz o Kanadzie, przypominam) sławę i  rozgłos zapewnił mu singiel z jego płyty "Self Explenatory"  - "Oh Canada", który jest swoistym hołdem złożonym swojemu krajowi przez obywatela, który rapuje. Zanim go obejrzycie, to muszę wyrazić ubolewanie, że w Polsce raperzy takich numerów nie robią, z dystansem, humorem i jednocześnie z pełnym profesjonalizmem. Tylko nie wyskakujcie mi tutaj z "Kochaną Polską" , proszę...




 
  Ten numer świetnie oddaje klimat towarzyszący płytom Class'a. Jest luźno, momentami gorzko, ale ogólnie rzecz biorąc to jest strasznie pozytywny hip hop, którego chce się słuchać na poprawę humoru. Sam raper sprawia w tekstach i na klipach człowieka, który nie jest typowym raperem z USA, zatraconym w imprezach, hedonistycznie nastawionym do życia. Ma kochającą żonę, dwie córki, nie mieszka w ogromnej willi, a w domu, położonym zaledwie 15 minut drogi od miejsca jego narodzin, a pomimo faktu podpisania kontraktu z Universal'em, wciąż nagrywa tracki w studio zbudowanym w piwnicy swojego domu, ponadto umie grać na klawiszach czy perkusji i sam komponuje sobie (i nie tylko!) bity. Ba, nawet jego młodszy brat wziął się za robienie rapu, co można też sprawdzić na tej płycie, także moc w rodzinie Boyd'ów jest silna. Classified to człowiek, który żyje hiphopem, z pasji utworzył sposób na życie, ale jednocześnie nie zatracił młodzieńczej zajawki na robienie tego z taką samą energią, z jaką robił to na początku. Takich osób już dzisiaj za wiele nie ma, a trzeba dodać, że przecież w swoim kraju osiągnął on niemały sukces. A jak ma się sprawa z jego ostatnim wydawnictwem? 


Dla osób znających jego dotychczasowe albumy,  nowy nie będzie żadnym zaskoczeniem. Class nie odpłynął i wciąż rapuje o sprawach związanych z jego życiem, a te, tak jak pisałem wyżej, różni się od życia typowego rapera. Choć trzeba przyznać, że nie przeszkadza mu to w stworzeniu naprawdę sporej wariacji tematów, z których niektóre, z pozoru banalne, są "ugryzione" z interesującej strony. Za najlepszy przykład niech posłuży numer "Hi-Dea's", który przedstawia sposób tworzenia muzyki i myśli kłębiące się w głowie, w pokoju,w którym czujniki przeciwpożarowe muszą być wyłączone, gdyż inaczej straż pożarna miałaby niepotrzebne wezwanie spowodowane dużą ilością dymu ;) Nie ma co ukrywać, jesteśmy wręcz zasypywani odami do marihuany i ciężko się jest tu wysilić na oryginalność, ale jak widać można. Aha, jeśli nie poruszyły Ci się kąciki ust przy fragmencie, w którym mówi on o piosence dla swojej żony lub o komplementach, to jesteś po prostu betonem, wybacz. Album promował platynowy singiel, "Inner Ninja", który stał się od razu jednym z największych przebojów rapera i choć samemu numerowi  zarzuca się zbytnią cukierkowość, to według mnie jest to mocno przesadzony. Oceńcie sami. Warto zwrócić uwagę na obecność dziecięcego chóru, który na albumie pojawia się nie tylko w przypadku wyżej wymienionego utworu.





  Cały album utrzymany jest w podobnym, dosć lekkim tonie, może poza stricte rapowym "I Only Say It Cause It's True" z gościnnymi zwrotkami Raekwon'a i Kuniva'y i bengerowym "New School/Old School" , który jest pięknym zestawieniem dwóch pokoleń wychowanych na rapie, tak różnym, ale tak podobnym jednocześnie, z gościnnym udziałem przyjaciela Class'a, Kayo. Słabszym momentem płyty jest jej końcówka. Dwa ostatnie numery stoją trochę niżej od poziomu reszty płyty i wraźnie można to odczuć szczególnie w końcowym tracku. W przedostatnim"Wicked" możemy usłyszeć jedyny damski głos na tym albumie. Swoją drogą, warto zauważyć, że to dość rzadki zabieg na płytach Classified'a, o wiele częściej refreny śpiewają u niego mężczyźni . Ot, taki smaczek. Co do reszty numerów, to muszę wyróżnić "Growing Pains", który łapie za serducho nawet tak nieodpowiedzialnego człowieka jak ja i zmusza do zastanowienia się nad tematem rodzicielstwa, który jest tutaj przedstawiony bardzo ludzko, jak cały zresztą rap od pana Boyd'a. Tekstowo jest dobrze, choć bez technicznych fajerwerków, co jednak absolutnie nie przeszkadza w odbiorze historii, które są nam opowiadane na płycie. Dobrą wiadomością dla słuchaczy nieanglojęzycznych jest fakt, że mamy tutaj do czynienia z bardzo wyraźnym rapowaniem i zrozumienie tekstu nawet ze słuchu, nie powinno sprawić większości ludzi problemów.  Pod względem flow nie jest to poziom, który opisywałem w swoim ostatnim artykule, ale tak jak pisałem wcześniej, to zupełnie inny rodzaj rapu, Class nie rzuca panczy, nie przeklina nawet za dużo (!!!) po prostu z gracją równą wodzirejowi prowadzi nas przez swoje niby zwykłe, ale jak się okazuje barwne i interesujące życie, w którym po prostu hip hop został dodany do dziennej rutyny. Od strony bitowej jest klasycznie, z momentami niuskulowego posmaku. Wyróżniającymi się podkładami bez wątipenia będą, wspomniany już przeze mnie, "New School/ Old School" , "Anthing Goes" i "3 Foot Tall', który jest pięknie połączony z intrem. Jeśli o intrze mowa, to muszę je wyróżnić, bo rzadko kiedy się zdarza, żeby niespełna minutowe intro, było tak dobrze zrobione i żebym zwracał na nie uwagę, a w tym przypadku nie wyobrażam sobie słuchania tej płyty bez niego.

  
Na zakończenie pozostaje mi tylko ponownie zachęcić Was do sprawdzenia muzyki Class'a. Gość naprawdę zasługuje na większą popularność, ale to, że pozostaje wierny zasadom, których trzyma się od dawna, bardziej stawia na kontakt z fanami niż kontrakt z wytwórnią i żyje tak jak on chce, musi mieć niestety swój negatywny oddźwięk na jego karierze. Warto sprawdzić go choćby dlatego, że rap, który jest przez niego grany, jest robiony od serca, bez parcia na szkło, co słychać już przy pierwszym odsłuchu, a to nie jest już takie oczywiste w dzisiejszych czasach. On sam mówi o sobie zresztą w słowach jednego z tracków:


That's what I do!"


 i tego nie da się nie odczuć ;)



(standardowe już chyba) P.S.  Przy okazji pisania artykułu o Class'ie chciałbym jeszcze raz podziękować mojej wspaniałej dziewczynie, która załatwiła mi z Kanady 2 płyt tego rapera.

1 komentarz: