Polub mnie!

sobota, 9 listopada 2013

„Wysoka poprzeczka daje mi speeda do działania…” - Adam Bałdych

„Cudowne dziecko”, uznawany za nadzieję światowej wiolinistyki jazzowej. Jego muzyka jest przepełniona słowiańskim temperamentem. Posiada ogromny talent, który doceniany jest przez wielkich krytyków sceny jazzowej. O tak wysoko postawionej poprzeczce i swoich wybitnych osiągnięciach zgodził się nam opowiedzieć. Przed Wami w rozmowie o twórczości i planach na przyszłość – Adam Bałdych.

Katarzyna Leszczyńska: Pańska płyta „Imaginary Room” dostała wiele pochlebnych recenzji. Moje pytanie jest następujące: dlaczego pokój i dlaczego wyimaginowany?



Adam Bałdych: Imaginary Room odnosi się do Teatru Magicznego Hermana Hesse, w którym główna postać przeżywała różnego rodzaju wizje. Ta książka jest ważną pozycją w mojej bibliotece i stała się swego rodzaju inspiracją dla mojej twórczości. Melodia, którą napisałem jest dość mocno obrazowa, wpływa na wyobraźnię i może być bodźcem do imaginacji. Stąd taki właśnie tytuł. Każdy widzi w niej to co zechce.

W gazetach możemy wyczytać, że stał się Pan „gwiazdą jazzowych skrzypiec”. Znawcy uważają Pana za wybitnie uzdolnionego. Jak Pan się do tego odnosi? Czy nie boi się Pan tak wysoko postawionej poprzeczki?



To bardzo wysoko postawiona poprzeczka, ale najwyżej postawioną poprzeczką wciąż jest ta, którą sam sobie postawiłem. I wcale nie jest to poprzeczka dotycząca sławy i bycia gwiazdą, ale jakości tego co robię, odkrywczości mojej wiolinistyki i przekazu mojej sztuki. Na moje szczęście od dziecka musiałem dać sobie radę z opiniami i ocenami tego co robię, jaki jestem. Miałem w swoim życiu wiele wspaniałych momentów, ale również chwil kiedy czułem się mały i nie do końca pewny tego co robię i jak zostanie to odebrane, szczególnie w chwilach zmian stylistyki tego, co robię. Na chwilę obecną po pierwsze cieszę się, że moja sztuka dociera do coraz większej ilości ludzi, po to właśnie ją robię, aby się nią dzielić. Wysoka poprzeczka daje mi speeda do działania, to powoduje wzrost adrenaliny, który nie pozwala nigdy robić czegokolwiek na pół gwizdka, bez względu na to czy jest to koncert w Filharmonii Berlińskiej czy występ w domu dla przyjaciół. Zawsze w taki sam sposób gram, całym sobą i na 100 procent.

Każdy z nas posiada jakiś autorytet. A Pan? Czy ma Pan swojego guru jazzowego? Jest ktoś, kto Pana inspiruje?  

Moimi autorytetami zawsze była moja rodzina, przyjaciele, wiele spotkanych wspaniałych ludzi, którzy imponowali mi swoim podejściem do życia, tym jak na nie patrzą, tym jaka energia im towarzyszy. Muzycznie oczywiście byłem i jestem fanem wielu artystów, ale zawsze najbardziej fascynował mnie człowiek, dopiero później to co robi.

Zajmował się Pan komponowaniem muzyki do filmów i teatrów. Czym różniły się tego typu kompozycje, od tych które tworzy Pan na co dzień?

W komponowaniu muzyki do teatru czy filmu należy ściśle współpracować z reżyserem, którego wizja jest bardzo ważna i musi współgrać z wizją kompozytora. To wspaniała praca, ponieważ w pozornym ograniczeniu można być niezwykle kreatywnym i nieograniczonym. Komponowanie muzyki, którą wykonuję jako solista, jest niczym nie ograniczone choć w podobny sposób, muzyka ta pisana jest często z myślą o składzie wykonawczym czy klimacie płyty / projektu na który kompozycja może być pisana. Zawsze jednak kieruję się po pierwsze głosem, który słyszę w swojej głowie bez względu na to czy jest to komponowanie muzyki teatralnej, czy utworu na płytę.





Współpracuje Pan z wieloma wybitnymi artystami polskimi oraz zagranicznymi, m.in.: Urszulą Dudziak, czy Miką Urbaniak. Jak Pan wspomina te współprace i która zapadła Panu szczególnie w pamięci?

Każdy z projektów, w których biorę udział, wnosi coś w moje życie. Czasem jest to inspiracja, czasem miłe wspomnienia, czasem jakaś lekcja. Bardzo miło wspominam współpracę z Leszkiem Możdżerem przy okazji festiwalu Era Nowe Horyzonty, ponieważ zawsze ceniłem Go za to co robi i jak czuje muzykę, a dzięki spotkaniu na scenie, miałem okazję poobserwować jego sposób pracy z bliska. Do bardzo ważnych spotkań zaliczam też trasę koncertową z Jimem Beardem, który jest dla mnie jednym z najważniejszych artystów z jakimi chciałem wystąpić. Trasa z nim była spełnieniem moich marzeń. Obecnie dużo pracuję z artystami związanymi z Muzyką Poważną. To świat, przeciw któremu kiedyś się zbuntowałem, a teraz czuję dobry moment na dialog. Ostatnie projekty, to między innymi Avatar z kompozytorem Pawlem Hendrichem, Trans-Fuzja z Andrzejem Bauerem i Czarkiem Duchnowskim, czy LutoStrings z Royal String Quartet i Igorem Szulcem.

Jak na tak młody wiek osiągnął Pan bardzo dużo, m.in. nagrodę ECHO Jazz 2013, Grand Prix Jazz Melomani 2012 oraz nominacja do nagrody FRYDERYK 2013 w kategorii Artysta Roku Muzyka Jazzowa. Jak wiele zmieniły w Pana życiu te osiągnięcia? Nie boi się Pan zawiści ze strony innych ludzi, którzy mogą Panu zazdrościć kariery?

Nagrody są ważne, ponieważ są trochę jak znaki jakości, które w dzisiejszym szybkim świecie są potrzebne, żeby ludzie mogli uznać coś za dobre. Oczywiście później przychodzi najważniejszy moment – ocena tego co ktoś robi. Nawet najbardziej prestiżowe nagrody nic nie wskórają, jeśli muzyka, którą tworzy osoba nagradzana nie jest autentyczna i nie niesie za sobą jakiegoś przekazu. Cieszę się, że nagrody które otrzymuję pomagają mi promować to co robię. Poza tym nie powiem, całkiem miło się na nie patrzy od czasu do czasu chodząc po mieszkaniu i spoglądając na półkę, na której stoją. To taki element, który sprawia że można sobie pomyśleć „fajnie że ludzie doceniają to co robię”, bo poświęciłem temu bardzo wiele i takie nagrody dają trochę wiatru w skrzydła. Co do zawiści ludzi - zdaję sobie z niej sprawę, ale otaczam się tylko dobrymi ludźmi i na co dzień nie odczuwam złych emocji kierowanych w moją stronę. Staram się dzielić z ludźmi swoją muzyką i doceniam każdy dobry gest zwrotny w moją stronę. Przez wiele lat nauczyłem się nie zwracać uwagi na ludzi, którzy mają problem ze sobą i starają się sprawić, żeby inni też czuli się źle. Życzę każdemu żeby znalazł swój sposób na szczęście i umiał podążać za swoimi marzeniami.

Jakie plany na najbliższą przyszłość ma Adam Bałdych?

Po ostatnich 6 tygodniach w trasie mam ochotę totalnie zwolnić tempo. Niebawem czeka mnie 2 sesja nagraniowa mojej nowej płyty, którą realizuję w duecie ze znakomitym pianistą Yaronem Hermanem z Izraela. To niezwykle wrażliwy muzyk. W przyszłym roku płyta ukaże się na rynku. Parę dni temu nagrałem album z fińskim pianistą Iiro Rantalą. Od przyszłego roku będziemy bardzo aktywnie promować jego album, który tak samo jak mój autorski, zostanie wydany w niemieckiej firmie fonograficznej ACT MUSIC.
Czekam na grudzień i Święta. Wyłączę telefon i spędzę czas z rodziną. To chyba najważniejsze plany tego roku. 

Dziękuje serdecznie za rozmowę.

Fotografie: Bartosz Maz

rozmawiała Katarzyna Leszczyńska

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz