Rapowe
podwórko tego małego kraju kojarzy się polskiemu słuchaczowi przede
wszystkim z chodzącą maszynką do robienia
pieniędzy, której wysokobudżetowe teledyski,
nietuzinkowy sposób bycia, a przede wszystkim oryginalny styl
w muzyce, gruntują pozycję gwiazdy. Tak, Słowacja
to królestwo
Rytmusa, samozwańczego the
best rapper in Europe. My jednak nie będziemy dzisiaj koncentrować
się
na jego dokonaniach. Chociaż zdaje się on niejako dominować
na rodzimej scenie, nie jest to żadnym powodem, dla którego
nie mielibyśmy sprawdzić innych graczy. Słowacy
w ostatnich latach wypuszczają coraz bardziej interesujące
i zróżnicowane
pod wieloma względami albumy. Być
może
przesadą byłoby pisanie o jakimś
wybitnym boomie na rap w tym kraju, ale z pewnością jest dobrze. Dowód?
Proszę
bardzo – przed wami długogrający materiał 23 od
pana o pseudonimie Strapo.
Pochodzący
z Trnawy Ján Strapec zyskuje po
raz pierwszy uznanie słowackiego środowiska nie jako raper, ale freestyle’owiec. Największa tutejsza bitwa – Artattack
Freestyle Battle –
zostaje przez niego zdominowana dwukrotnie, w latach 2006 i 2007. W tym okresie
ukazuje się również jego debiut jako
rapera – EP o nazwie MC, ktorý vedel priveľa (pl.
MC, który wiedział za dużo).
Następnego roku Janek również nie próżnuje i kończy pracę nad mixtape’em 50:50, na którym po raz pierwszy słychać efekty współpracy z DJ-em
Spinhandzem. Ten człowiek
będzie mu towarzyszyć przez kolejne etapy
twórczości, pojawi się również na albumie 23. Nim jednak dojdzie do jego powstania
w roku 2012, Strapo zdąży
rozstać się z freestyle’em, wdać się w beef z dawnym współpracownikiem i nabić pierwszy milion wyświetleń na YouTube’ie. Ale my
przechodzimy do wspominanego roku 2012. Jest 1 czerwca i na półki trafia
wyprodukowany w całości przez czeskiego
beatmakera Emeresa album o nazwie 23.
Odpalamy go!
Łagodny, trochę cukierkowy bit wzbogacony o cytaty z kultowych produkcji czeskiego i słowackiego kina (a także dubbingu – czegoś, do czego przebywający w CZ i SK Polacy chyba nigdy się nie przyzwyczają) wprowadza nas w ten materiał. Strapo otwiera swoją szesnastkę do Nádhery (pl. Wspaniałość) energicznie zrymowanymi linijkami, z których łatwo wywnioskować, że mamy do czynienia z raperem o solidnie wypracowanym
stylu. Drugą zwrotkę utrzymano w klimatach pierwszej – jest pewność siebie, trochę
przyspieszeń, kombinowania z brzmieniem słów.
Ja
nehovorím že mám top flow,
to ty hovoríš že
mám top flow,
preto ťa nesklamem a pokým
neskapem,
neklesnem medzi tých
kokotov.
(pl.
Ja nie mówię, że mam top flow,
to ty mówisz,
że mam top flow,
dlatego cię
nie zawiodę i dopóki
nie wykituję,
nie spadnę
między tych kutasów.)
Intro jest w
zasadzie takie, jakie powinno być. Nie za długie, energiczne i
dające obraz tego, czego
możemy oczekiwać po albumie. Drugi
numer – Raz
– to już znacznie silniejsza
produkcja Emeresa i trochę moralizatorki od Strapa. Flow
jest tu bardziej jednostajne, miejscami aż trochę za bardzo. Ot, taki numer o wszystkim i o niczym, w stylu: „ja to już wiem, ale ty słuchaj uważnie, co masz robić”. Parę dobrych rymów nie wystarczy
niestety, aby ulokować ten numer na liście faworytów.
Znacznie
lepiej prezentuje się trzeci Sám doma a bohatý (pl. Sam w domu i bogaty),
okraszony zresztą ciekawym teledyskiem, za który Strapo w tym roku otrzymał wyróżnienie w postaci trzeciego miejsca na prestiżowych nagrodach słowackiego przemysłu muzycznego Slávik. Pomysł na numer o urokach chwili spokoju w domu oraz
samolubności zasługuje na pochwałę. Wpadający w ucho refren i całkiem przyjemne flow są mocnymi stronami tego kawałka. Strapo zachęca nas do bycia trochę samolubnymi, bo tylko w ten sposób będziemy szczęśliwi. No cóż, nie polemizuję z takim poglądem.
Kolejny utwór to mój osobisty numer jeden. Spokojny, nieco bardziej
ambitny od poprzednich, o bardzo prostej koncepcji wyrażonej już w samym tytule – Jak sa mám (pl. Jak się mam). Janek
bardzo dobrze pływa po godnej uznania melodii Emeresa, a Marian Jaslovský – pierwszy gość na albumie – miło przygrywa nam na saksofonie. Połączenie rapu, bitu i partii instrumentalnej
powoduje, że słucha się tego kawałka nadzwyczaj przyjemnie. W drugiej zwrotce słyszymy coś takiego:
Asi rok dozadu sme dvaja nabúrali autom
a jeden dobrý človek
vtedy zomrel za volantom.
A jeho ženu a deti stretávam
pravidelne,
trhá mi to srdce úplne,
že neuveriteľne.
(pl.
Jakiś rok temu we dwóch
rozbiliśmy się
autem,
i jeden dobry człowiek
wtedy zginął za kółkiem.
A jego kobietę i
dzieci spotykam regularnie,
Rozdziera mi to serce totalnie,
niewiarygodnie.)
Do tego dochodzi
wzmianka o trudnych relacjach rapera z rodzicami. Niby osobiste wyznania w kawałkach nie są niczym niezwykłym, ale mimo
wszystko wysłuchanie takich wersów sprawia, że na bardzo prosty
refren: Idem. Žijem. A ty? (pl. Idę. Żyję. A ty?), spoglądamy nieco inaczej…
Piąty na płycie jest featuring
z legendą słowackiej sceny
rapowej. Do Pomotanej hlavy (pl. Roztargniona głowa) dograł się Supa z grupy Moja Reč, o której w SlavRaps z
pewnością jeszcze wspomnę. Sam numer opowiada o dzieciństwie Strapa i
trudnych perypetiach z rówieśnikami. Słyszymy o
szykanowaniu w szkole, o braku kolegów. Ciekawym patentem jest podział ról – Supa wciela się tu w gościa, który szykanuje, Strapo
jest ofiarą. Refren wyjaśnia nam, że raper i tak życzy swoim dawnym
prześladowcom wszystkiego
najlepszego w życiu. Szkoda tylko, że bit brzmi trochę zbyt „groźnie”, pasując bardziej do
produkcji ulicznych, niż do 23. I tu mała ciekawostka – sceny słowiańskie nie mają takiej tendencji do
rozgraniczania trueschoolu i ulicy, jak ma to miejsce w Polsce. Może to i lepiej, bo
rap ma być przede wszystkim
dobry, a to, w jakim środowisku powstał, jest sprawą drugorzędną.
Nie skupiając się na stosunkowo przeciętnym Vždy som taký bol (pl. Zawsze taki byłem – Janek jest tu kimś w rodzaju pouczającego wszystkich tatuśka), przechodzimy do
numeru siedem:
Czeski beatmaker usmażył naprawdę bujający podkład, słowacki raper skonstruował naprawdę bujający refren. I mamy przepis na sukces – Nasilu flegma (pl. Flegmatyk na siłę) to optymistyczny, wpadający w ucho utwór, opowiadający generalnie o tym, że Strapo ma gdzieś denerwowanie się na idiotów. Zaraz po nim następuje kolejny pozytywny track pt. Klameš (pl. Kłamiesz). Tu mamy do czynienia z szybkim, ciekawym wokalem i bardzo porządnym wykorzystaniem brzmienia poszczególnych słów. Pod względem tematu ścieżka ta wyróżnia się na tle pozostałych – Strapo wyjaśnia nam, dlaczego kłamiemy i pozbawia nas złudzeń – jeśli myślisz, że nie kłamiesz, to kłamiesz… przed sobą samym. Słusznie.
Numer dziewięć to jeden z singli, do których powstał klip. Starý pes (pl. Stary pies) to po prostu
chwytliwy popis umiejętności rapera na solidnym bicie. Mamy tu kilka ciekawych wersów, m.in. zaczepkę w stronę mainstreamowego Majka Spirita, którego album pt. Nový človek (pl. Nowy człowiek) dorównuje ostatnim materiałom Rytmusa pod względem komercyjnego sukcesu:
Keď ty si nový človek,
tak ja som starý pes
a keď začnem štekať
tak sa vysereš na celý
rep.
Chlastám na prednom bare so svojimi fans
a robím hudbu pre ich hlavy a nie
skurvený dance
(pl.
Jeśli ty to nowy człowiek,
to ja jestem stary pies
i kiedy zacznę
szczekać, to się
wyjebiesz na cały rap.
Chleję
na przednim barze ze swoimi fans
i robię
muzykę dla ich głów
a nie skurwiały dance)
Po Starym psie przychodzi kolej na utwór z gościnnym udziałem czeskiego
zawodnika Ektora. Niestety, trzeba
przyznać, że ten uznany wśród czeskich i słowackich słuchaczy raper po
prostu zawiódł. Nula (pl. Zero) to w moim odczuciu numer bez
polotu. O ile zwrotka Strapa broni się jeszcze jako-tako,
to Ektor wypada tu o kilka poziomów gorzej.
Na szczęście „jedenastka” pozwala nam szybko
zapomnieć o poprzedniczce.
Emeres uraczył Janka jednym ze
swoich najlepszych bitów, a raper
wykorzystał to należycie. Daj
peňáz! (pl. Daj hajs!) świetnie radzi sobie
z tematem pieniędzy i „co by było, gdybym je miał”. Z pozoru naiwna i
oklepana koncepcja zaskakuje świeżością i pomysłowym podejściem. Do tego
dochodzi dobrze zmontowany teledysk z bratysławskimi plenerami. Daj
peňáz! można bez wątpliwości ulokować w pierwszej trójce ścieżek „Dwudziestki trójki”.
Ostatni, dwunasty
track wita nas podkładem bliźniaczo podobnym do
tego z intra. Również klimat tego kawałka nasuwa wiele
skojarzeń z utworem otwierającym. LOADING
przez długi czas utrzymywał się na wysokich
pozycjach list radiowych (tak, tak – Słowacy nie mają problemu z
puszczaniem rapu w radiach) i nic w tym dziwnego – to solidny, pozytywny numer, mający w sobie dużo energii. Pomysł swoistego
upodobnienia outra do intra daje efekt zamkniętej, kompletnej kompozycji.
Dwunasty utwór to właściwy moment, żeby zakończyć album. Nie ma po
nim niedosytu, ale też nie musimy nerwowo
spoglądać na tracklistę i liczyć, ile to nam jeszcze
zostało do końca. Numer wyjściowy, podobnie jak wejściowy, jest po
prostu taki, jak ma być.
Płytę 23 autorstwa Jána Strapca a.k.a Strapo można sklasyfikować jako solidny,
kompletny materiał. Raper bardzo dobrze sprawdził się zarówno w roli
moralizatora, jak i gościa o bardzo luźnym podejściu do życia. Nie rymuje – za wyjątkiem paru momentów – jednostajnie,
kombinuje, bawi się językiem. Zaskakuje ciekawymi
tekstami, chociaż część z nich, z racji odmienności językowej, czasem ciężko wychwycić (a mój drewniany przekład raczej w tym nie
pomoże). Również czeski producent
Emeres zaprezentował ciekawy, różnorodny wachlarz
podkładów, które należycie komponują się z wokalem Strapa. I
choć daje się we znaki kilka
niedociągnięć, parę słabszych momentów, to jednak mogę z całą pewnością polecić ten materiał każdemu entuzjaście dobrego rapu.
Unikam wystawiania jakichś podsumowujących not w skali od
jeden do iluś. Niech więc za ocenę posłuży odpowiedź na pytanie, czy
warto sięgać po „Dwudziestkę trójkę” więcej niż raz. Ta odpowiedź brzmi: jasne.
Warto.
8/10???
OdpowiedzUsuńSuper pomysł na dział tematyczny. Chyba masz monopol w PL na ten temat. Świetnie się czyta. Ja sam osobiście czekam na analizę rapu w Rosji. Śledzę od 2 lat rynek i się jaram perspektywą czytania o tym w ojczystym języku i w dodatku tekstu fachowego
OdpowiedzUsuń