Polub mnie!

poniedziałek, 4 listopada 2013

Nie lubię poniedziałków : #Thissongtotallysucks

W opublikowanym w 1925 roku artykule Jose Ortegi y Gasseta o dehumanizacji sztuki pada znamienne zdanie o Europie wkraczającej w wiek chłopięctwa, co odnosiło się do przeniesienia punktu ciężkości z kultu rozumu (wiązanego z dojrzałością) na kult ciała i młodości. Dzisiaj możemy powiedzieć, że nie tylko Europa, ale cały świat znajduje się w wieku chłopięctwa, obsesyjnie skupionego na atrakcyjnym wyglądzie. Co więcej – Gasset twierdzi, że „kobiety i ludzie starsi muszą na jakiś czas oddać ster w ręce chłopców”. Hiszpański filozof i wybitny eseista okazał się, niestety, prorokiem - jego poglądy możemy dopasować do rzeczywistości kulturowej późniejszej o niemalże dziewięćdziesiąt lat.



    Dowodów na potwierdzenie tej wygrzebanej w notatkach z estetyki tezy, nie trzeba szukać daleko. Najlepszą jej ilustracją jest teledysk do nieco już przebrzmiałego kawałka Blurred Lines Robina Thicke’a. W tych paralelach i odniesieniach możemy nawet pójść dalej; zawarta w tytule znanego artykułu dehumanizacja pojawia się także w teledysku, odniesiona już nie do sztuki (co wbrew pozorom wydaje mi się całkiem rozsądną koncepcją) ale do kobiet (co jest już mniej fajne).

   Blurred lines doczekał się kilku parodii, które śledziłam z uwagą i żywym zainteresowaniem. Ale najpierw słów kilka o oryginale.

W polskich mediach społecznościowych ten kawałek przeszedł właściwie bez echa, kiedy nad angielskojęzyczną częścią Internetu przetoczyła się istna nawałnica. Jest to dość smutne, ponieważ świadczy o naszej obojętności, a po części może i o braku znajomość języka angielskiego, czy – o zgrozo - podstawowych umiejętności interpretatorskich.

   Pierwsze co przychodzi mi na myśl po obejrzeniu tego teledysku to rozpaczliwy apel: ktoś powinien uświadomić pana Thicke’a, że kupując dobry garnitur nie kupujemy klasy. Tą mężczyzna powinien mieć już w sobie, dobrze dobrane ciuchy służą jedynie jej podkreśleniu. Niestety tej lekcji Robin nie odrobił. Poleciłabym mu więc coś w stylu Sztuki życia dla mężczyzn do poduszki. Kolejną niezmiernie irytującą mnie rzeczą jest przylepiony do jego twarzy uśmiech Johnny’ego Bravo, z którym to na ustach bawi się w uprzedmiotawianie kobiet. Doprawdy urocze. Podobnie jak dziwne pozy, jakie przybiera T.I. tańcząc ze szczotką do włosów przy blond piękności, przez co zostaje przeze mnie zaliczony w poczet raperów, którzy tańczyć pod żadnym pozorem nie powinni. Co prawda nie pobił jeszcze P. Diddy’ego, ale najlepiej też nie jest.  Nie wnikam w niczyje fantazje erotyczne, niemniej jednak czesanie włosów modelki przez rapera uważam za odstręczające. Domyślam się, iż w założeniu miało to być zachowanie frywolne, zabawne i nacechowane erotycznie. Tak jak po prostu obleśna bieganina Pharrela za modelką i jej zabawy z wypchanym zwierzęciem.  Najwyższy stopień perwersji został osiągnięty. Żeby jednak nie wyjść na wredną i bezlitosną przyznaję wielki plus Robinowi za nawiązanie do sielanek pasterskich! Wiecie: siano, zwierzątka, słomkowy, choć nieco podrasowany kapelusz…

   Blurred Lines do teledysku Justina Timberlake’a z jego najnowszej płyty, mianowicie do Tunnel Vision. W obu kawałkach mamy piękne nagie panie i - naciągnijmy trochę rzeczywistość – przystojnych i całkowicie ubranych panów. Jednak w teledysku Justina mamy także grę świateł, zmysłowe ruchy, jeszcze bardziej zmysłowy głos samego Timberlake’a i ciekawą warstwę muzyczną. W Blurred Lines za to mamy dziwnie podrygujące panie, jednoznaczne gesty, żadnej gry świateł, żadnego napięcia, tajemnicy czy aluzyjności. Wszystko zostało nam podane jak na tacy, tracąc przy tym sporo na atrakcyjności. W efekcie oglądając Tunnel Vision nie mam poczucia niesmaku – wręcz przeciwnie, uważam teledysk za naprawdę udany, czego nie mogę powiedzieć o drugim z omawianych klipów.


Mogłabym takie potknięcia i okropności wymieniać w nieskończoność, ale chodzi mi przede wszystkim o zasygnalizowane już przeze mnie przedmiotowe traktowanie kobiet. Nagość czy też seksualne podteksty w muzyce obecne są od niepamiętnych czasów. Wolę jednak bluesowe kawałki śpiewane zmysłowym głosem Blu Lu czy Memphis Minnie – i to bynajmniej nie z powodu mojej rzekomej pruderyjności. Thicke pozbawił nas właściwie całej rozkosznej aury tajemniczości. Dla pogrążenia go i na tym polu posłużę się porównaniem


   Ale przejdźmy dalej. Można mi zarzucić czepianie się, wszakże panie w teledysku Thicke’a są zadowolone i wesoło podrygują. No niby tak, niemniej jednak już sama ich nagość wymownie kontrastuje z pełnym ubiorem mężczyzn, którzy bawią się ich włosami, przyjmują pozy prawdziwego macho, rzucając przy tym w ich stronę przeciągłe spojrzenia. Dla osób, które wciąż nie widzą w tym nic złego mam w zanadrzu kilka wariantów teledysku do Blurred Lines. Moje uwielbienie dla wszelkich parodii tego kawałka jest wprost proporcjonalne do niechęci, jaką darzę oryginał. Czemu faceci nie wyglądają już tak słodko kiedy samochodzik zjeżdża im w dół pleców? I czemu ich widok w bokserkach nikogo nie kręci? Jakieś podpowiedzi? Naprawdę uwielbiam wszystkie te przeróbki, uważam je za cudowne i błyskotliwe. Już od dłuższego czasu brakowało mi takiego dialogu w muzyce popularnej. Odzew angażujący słuchaczy. Coś pięknego; oznacza to, że internauci jednak mają swój rozum i potrafią spojrzeć krytycznym okiem na przemysł muzyczny. Oglądając parodie Mod Carousel czy studentów prawa z Auckland, widzimy śmieszność ‘nieporadnych męskich nóżek’. Najpewniej jest to znak, że ewolucja tak zaprojektowała mężczyzn aby nie musieli biegać w majtkach przed kamerami prezentując swe kształty. Tylko czy sam ten fakt legitymizuje wykorzystanie seksualności kobiet dla wypromowania tak miałkiego kawałka…? Studentki z Auckland postawiły na wyedukowanie pana Robina i  dosadne wyrażenie swojego zdania na temat sposobu, w jaki ten przedstawia kobiety. Nie chciałam się odwoływać w tym tekście do kategorii głupie/mądre, szczególnie w odniesieniu do kobiet, jednak autorki parodii nie miały już takich oporów. Jak mówią same o sobie – są mądre, sarkastyczne i nie ma w nich ani grama plastiku. Co zresztą bardzo dobrze ilustruje ich teledysk. W tym miejscu upada więc stara śpiewka o starych, brzydkich i niezadowolonych z życia feministkach. Przykre jest jednak to, że trzeba tak oczywiste rzeczy wykładać w tak jednoznaczny sposób. 



 Jeśli ta parodia Was w jakiś sposób nie przekonała (czyżby była zbyt trudna do przełknięcia?) polecam inną, zabawniejszą – w wykonaniu Barta Bakera. Tutaj wyśmiany zostaje nie tylko teledysk ale i warstwa tekstowa. Zaczyna się od znamiennych słów: This song totally sucks, z którymi nie można się nie zgodzić. Kawałek Bakera to strzał w dziesiątkę, w którym internauta wytyka Robinowi kretyńskie hashtagi, zachowanie w teledysku, pretensjonalny tekst i stara się w lekki oraz zabawny sposób ukazać rzeczywiste reakcje. Tak, jeśli zaczniecie bawić się włosami nieznanej Wam laski w klubie nie zacznie ona miauczeć ale raczej zabije Was wzrokiem, albo zada Wam rany cięte i kłute.
    Nie chcę zagłębiać się w teorie dotyczące kultury gwałtu, feministycznych zaśpiewów i tym podobnych nauk, chociaż piosenka Robina Thicka jest wprost wymarzonym punktem wyjścia dla tego typu rozważań. Domyślam się, że nie możecie już patrzeć na żaden z powyższych teledysków i szczerze nienawidzicie feministycznych parodii, na zakończenie więc zostawiam Was z wersją, która unosi się ponad wszelkimi podziałami niezmiennie doprowadzając mnie do łez – przed Wam Blurred Lines w wykonaniu Billa Clintona. Tak zaśpiewanemu kawałkowi,  nie może się oprzeć nawet Michelle Obama:



MAGDALENA KARGUL



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz