W opublikowanym w 1925 roku artykule Jose Ortegi y Gasseta o
dehumanizacji sztuki pada znamienne zdanie o Europie wkraczającej w wiek
chłopięctwa, co odnosiło się do przeniesienia punktu ciężkości z kultu rozumu
(wiązanego z dojrzałością) na kult ciała i młodości. Dzisiaj możemy powiedzieć,
że nie tylko Europa, ale cały świat znajduje się w wieku chłopięctwa,
obsesyjnie skupionego na atrakcyjnym wyglądzie. Co więcej – Gasset twierdzi, że
„kobiety i ludzie starsi muszą na jakiś czas oddać ster w ręce chłopców”.
Hiszpański filozof i wybitny eseista okazał się, niestety, prorokiem - jego
poglądy możemy dopasować do rzeczywistości kulturowej późniejszej o niemalże
dziewięćdziesiąt lat.
Dowodów na potwierdzenie tej wygrzebanej w
notatkach z estetyki tezy, nie trzeba szukać daleko. Najlepszą jej ilustracją
jest teledysk do nieco już przebrzmiałego kawałka Blurred Lines Robina Thicke’a. W tych paralelach i odniesieniach
możemy nawet pójść dalej; zawarta w tytule znanego artykułu dehumanizacja pojawia się także w
teledysku, odniesiona już nie do sztuki (co wbrew pozorom wydaje mi się całkiem
rozsądną koncepcją) ale do kobiet (co jest już mniej fajne).
Blurred lines doczekał się kilku parodii, które śledziłam z uwagą i
żywym zainteresowaniem. Ale najpierw słów kilka o oryginale.
Pierwsze co przychodzi mi na myśl po obejrzeniu tego teledysku to
rozpaczliwy apel: ktoś powinien uświadomić pana Thicke’a, że kupując dobry
garnitur nie kupujemy klasy. Tą mężczyzna powinien mieć już w sobie, dobrze
dobrane ciuchy służą jedynie jej podkreśleniu. Niestety tej lekcji Robin nie
odrobił. Poleciłabym mu więc coś w stylu Sztuki
życia dla mężczyzn do poduszki.
Kolejną niezmiernie irytującą mnie rzeczą jest przylepiony do jego twarzy
uśmiech Johnny’ego Bravo, z którym to na ustach bawi się w uprzedmiotawianie
kobiet. Doprawdy urocze. Podobnie jak dziwne pozy, jakie przybiera T.I. tańcząc
ze szczotką do włosów przy blond piękności, przez co zostaje przeze mnie
zaliczony w poczet raperów, którzy tańczyć pod żadnym pozorem nie powinni. Co
prawda nie pobił jeszcze P. Diddy’ego, ale najlepiej też nie jest. Nie wnikam w niczyje fantazje erotyczne,
niemniej jednak czesanie włosów modelki przez rapera uważam za odstręczające.
Domyślam się, iż w założeniu miało to być zachowanie frywolne, zabawne i
nacechowane erotycznie. Tak jak po prostu obleśna bieganina Pharrela za modelką
i jej zabawy z wypchanym zwierzęciem. Najwyższy stopień perwersji został osiągnięty.
Żeby jednak nie wyjść na wredną i bezlitosną przyznaję wielki plus Robinowi za
nawiązanie do sielanek pasterskich! Wiecie: siano, zwierzątka, słomkowy, choć
nieco podrasowany kapelusz…
Blurred Lines do teledysku Justina
Timberlake’a z jego najnowszej płyty, mianowicie do Tunnel Vision. W obu kawałkach mamy piękne nagie panie i -
naciągnijmy trochę rzeczywistość – przystojnych i całkowicie ubranych panów.
Jednak w teledysku Justina mamy także grę świateł, zmysłowe ruchy, jeszcze
bardziej zmysłowy głos samego Timberlake’a i ciekawą warstwę muzyczną. W Blurred Lines za to mamy dziwnie
podrygujące panie, jednoznaczne gesty, żadnej gry świateł, żadnego napięcia,
tajemnicy czy aluzyjności. Wszystko zostało nam podane jak na tacy, tracąc przy
tym sporo na atrakcyjności. W efekcie oglądając Tunnel Vision nie mam poczucia niesmaku – wręcz przeciwnie, uważam
teledysk za naprawdę udany, czego nie mogę powiedzieć o drugim z omawianych
klipów.
Ale przejdźmy dalej. Można mi zarzucić czepianie się, wszakże panie w
teledysku Thicke’a są zadowolone i wesoło podrygują. No niby tak, niemniej jednak
już sama ich nagość wymownie kontrastuje z pełnym ubiorem mężczyzn, którzy
bawią się ich włosami, przyjmują pozy prawdziwego macho, rzucając przy tym w
ich stronę przeciągłe spojrzenia. Dla osób, które wciąż nie widzą w tym nic
złego mam w zanadrzu kilka wariantów teledysku do Blurred Lines. Moje uwielbienie dla wszelkich parodii tego kawałka
jest wprost proporcjonalne do niechęci, jaką darzę oryginał. Czemu faceci nie
wyglądają już tak słodko kiedy samochodzik zjeżdża im w dół pleców? I czemu ich
widok w bokserkach nikogo nie kręci? Jakieś podpowiedzi? Naprawdę uwielbiam
wszystkie te przeróbki, uważam je za cudowne i błyskotliwe. Już od dłuższego
czasu brakowało mi takiego dialogu w muzyce popularnej. Odzew angażujący
słuchaczy. Coś pięknego; oznacza to, że internauci jednak mają swój rozum i
potrafią spojrzeć krytycznym okiem na przemysł muzyczny. Oglądając parodie Mod
Carousel czy studentów prawa z Auckland, widzimy śmieszność ‘nieporadnych
męskich nóżek’. Najpewniej jest to znak, że ewolucja tak zaprojektowała
mężczyzn aby nie musieli biegać w majtkach przed kamerami prezentując swe
kształty. Tylko czy sam ten fakt legitymizuje wykorzystanie seksualności kobiet
dla wypromowania tak miałkiego kawałka…? Studentki z Auckland postawiły na
wyedukowanie pana Robina i dosadne
wyrażenie swojego zdania na temat sposobu, w jaki ten przedstawia kobiety. Nie
chciałam się odwoływać w tym tekście do kategorii głupie/mądre, szczególnie w
odniesieniu do kobiet, jednak autorki parodii nie miały już takich oporów. Jak
mówią same o sobie – są mądre, sarkastyczne i nie ma w nich ani grama plastiku.
Co zresztą bardzo dobrze ilustruje ich teledysk. W tym miejscu upada więc stara
śpiewka o starych, brzydkich i niezadowolonych z życia feministkach. Przykre
jest jednak to, że trzeba tak oczywiste rzeczy wykładać w tak jednoznaczny
sposób.
Jeśli ta parodia Was w jakiś sposób nie przekonała (czyżby była zbyt trudna do
przełknięcia?) polecam inną, zabawniejszą – w wykonaniu Barta Bakera. Tutaj
wyśmiany zostaje nie tylko teledysk ale i warstwa tekstowa. Zaczyna się od
znamiennych słów: This song totally sucks,
z którymi nie można się nie zgodzić. Kawałek Bakera to strzał w dziesiątkę, w
którym internauta wytyka Robinowi kretyńskie hashtagi, zachowanie w teledysku,
pretensjonalny tekst i stara się w lekki oraz zabawny sposób ukazać rzeczywiste
reakcje. Tak, jeśli zaczniecie bawić się włosami nieznanej Wam laski w klubie
nie zacznie ona miauczeć ale raczej zabije Was wzrokiem, albo zada Wam rany
cięte i kłute.
Nie chcę zagłębiać się w teorie dotyczące
kultury gwałtu, feministycznych zaśpiewów i tym podobnych nauk, chociaż
piosenka Robina Thicka jest wprost wymarzonym punktem wyjścia dla tego typu
rozważań. Domyślam się, że nie możecie już patrzeć na żaden z powyższych
teledysków i szczerze nienawidzicie feministycznych parodii, na zakończenie
więc zostawiam Was z wersją, która unosi się ponad wszelkimi podziałami
niezmiennie doprowadzając mnie do łez – przed Wam Blurred Lines w wykonaniu Billa Clintona. Tak zaśpiewanemu
kawałkowi, nie może się oprzeć nawet
Michelle Obama:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz