Polub mnie!

środa, 30 października 2013

SlavRAPS- "Bieda w Bośni, chlanie w Rosji"

Rytmus, Potap, St1m. Jest w świadomości statystycznego polskiego słuchacza rapu coś, co łączy te trzy ksywki. Chodzi o łatkę: kojarzę, coś słyszałem. Budzą nam one niezbyt wyraźne skojarzenia, przywołują jakieś znajome kawałki polskich MC's z ich godzinnym udziałem. Niektórym nawet świta w głowach utwór albo i parę utworów autorskich. Rap nie polski, nie anglosaski czy nawet nie francuski – czyli na pewno leżący poza sferą zainteresowań większości entuzjastów rapu – ale jednak... Coś o nich wiemy. Pierwszy pan ma zwyczaj przebijania liczbą wyświetleń swoich klipów na YouTube'ie liczbę mieszkańców swojego kraju, drugi jest u siebie bezsprzecznym numerem jeden, rozpoznawalnym tak samo, jak tamtejsze gwiazdy popu, trzeciego zaś obwołuje się królem rapu w największym państwie świata. To gwiazdy. Celebryci, osoby wpływowe i towary eksportowe swoich ojczyzn.




Dlatego właśnie znamy ich także my, Polacy. Czy jednak te kraje – bratnie nam słowiańskie państwa – nie mają do zaoferowania niczego więcej? Warto to sprawdzić. Na imię mi Wojtek i jestem slawistą z osiąganego aktualnie wykształcenia oraz z pasji, którą dzielę między kulturę słowiańską a rap. Pomysł na cykl, którego pilotową odsłonę właśnie czytasz, powstał dość spontanicznie. Podsłuchalnia potrzebowała czegoś, czego na próżno szukać gdzie indziej, a zarazem jest to na tyle interesujące, aby Twój wewnętrzny filtr w głowie nie odrzucił tego podczas scrollowania strony. Pomyślałem, że niegłupim pomysłem byłoby przybliżenie scen państw językowo i kulturowo nam przecież najbliższych. „Góra” zaaprobowała tę koncepcję i oto jest – SlavRAPS. Sam nie uważam się za wybitnego znawcę tematu, ba – ośmielam się twierdzić, że osiągnięcie poziomu eksperta jest tutaj niemożliwe. Każda ze słowiańskich scen jest inna, specyficzna, unikalna. To zupełnie jak z mentalnością Słowian (będącą zarazem jednym z punktów kształtujących ową różnorodność) – niby coś nas wszystkich łączy, a jednak nasza historia toczyła się tak, że punkty widzenia, podejście do pewnych spraw, jednym słowem: mentalność mamy przeróżną. Stąd analizowanie – o samym ocenianiu nie wspominając – słowiańskich rapsów wymaga według mnie naprawdę więcej, niż pobieżnego przestudiowania realiów każdej ze scen. Do każdego regionu Słowiańszczyzny postaram się podejść kompleksowo, każdemu z reprezentujących go artystów poświęcę należytą ilość napisanych słów. Wykorzystując znajomość kilku języków interesującego nas obszaru, spróbuję też zmierzyć się z liryką opisywanych numerów. Nie będzie tu miejsca na podsumowania w stylu: „śmieszny język, fajnie się go słucha” albo „w sumie idzie trochę zrozumieć o czym nawija, ale flow ma jak XYZ z Polski”. 



Niech ten cykl będzie swoistym przewodnikiem po naprawdę ciekawym świecie rapu zachodniej, południowej i wschodniej Słowiańszczyzny. Przystępnym, odpowiadającym Tobie – czytelnikowi, dla którego to wszystko przecież powstaje – ale jednocześnie wartościowym przewodnikiem. Odrzućmy więc durne przekonania o śmieszności narodu czeskiego, panującej biedzie w Bośni i wiecznym chlaniu w Rosji. Tam też żyją ludzie, mają swoje problemy i radości, w oparciu o które tworzą swoją muzykę. Zupełnie jak my. Już za tydzień zapraszam do lektury części pierwszej, w którym przybliżę „swoje podwórko”. Moją specjalnością i największą zajawką jest słowacystyka, zajmę się więc sceną słowacką. Ale nie, nie będzie to opisanie Rytmusa. Dlaczego? Ano po pierwsze dlatego, że temu zawodnikowi należy chyba osobny artykuł, a po drugie – jest cała rzesza ciekawych raperów o znajomość których bardzo trudno w Polsce. I kilku z nich wezmę za tydzień na warsztat. Mam nadzieję, że sam pomysł, jak i jego realizacja przypadną Ci do gustu. A zatem, dovidenia o týždeň!

WOJCIECH SUSKI

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz