Rytmus, Potap, St1m. Jest w świadomości statystycznego polskiego słuchacza rapu
coś, co łączy te trzy ksywki. Chodzi o łatkę: kojarzę, coś słyszałem. Budzą nam
one niezbyt wyraźne skojarzenia, przywołują jakieś znajome kawałki polskich MC's z ich
godzinnym udziałem. Niektórym nawet świta w głowach utwór albo i parę utworów autorskich. Rap
nie polski, nie anglosaski czy nawet nie francuski – czyli na pewno leżący poza sferą
zainteresowań większości entuzjastów rapu – ale jednak... Coś o nich wiemy. Pierwszy
pan ma zwyczaj przebijania liczbą wyświetleń swoich klipów na YouTube'ie liczbę
mieszkańców swojego kraju, drugi jest u siebie bezsprzecznym numerem jeden, rozpoznawalnym
tak samo, jak tamtejsze gwiazdy popu, trzeciego zaś obwołuje się królem rapu w
największym państwie świata. To gwiazdy. Celebryci, osoby wpływowe i towary eksportowe swoich ojczyzn.
Dlatego właśnie znamy ich także my, Polacy. Czy jednak te kraje – bratnie nam
słowiańskie państwa – nie mają do zaoferowania niczego więcej? Warto to sprawdzić. Na imię mi
Wojtek i jestem slawistą z osiąganego aktualnie wykształcenia oraz z pasji, którą
dzielę między kulturę słowiańską a rap. Pomysł na cykl, którego pilotową odsłonę właśnie
czytasz, powstał dość spontanicznie. Podsłuchalnia potrzebowała czegoś, czego na próżno szukać
gdzie indziej, a zarazem jest to na tyle interesujące, aby Twój wewnętrzny
filtr w głowie nie odrzucił tego podczas scrollowania strony. Pomyślałem, że
niegłupim pomysłem byłoby przybliżenie scen państw językowo i kulturowo nam przecież
najbliższych. „Góra” zaaprobowała tę koncepcję i oto jest – SlavRAPS. Sam nie uważam
się za wybitnego znawcę tematu, ba – ośmielam się twierdzić, że osiągnięcie
poziomu eksperta jest tutaj niemożliwe. Każda ze słowiańskich scen jest inna, specyficzna,
unikalna. To zupełnie jak z mentalnością Słowian (będącą zarazem jednym z
punktów kształtujących ową różnorodność) – niby coś nas wszystkich łączy, a
jednak nasza historia toczyła się tak, że punkty widzenia, podejście do pewnych
spraw, jednym słowem: mentalność mamy przeróżną. Stąd analizowanie – o samym
ocenianiu nie wspominając – słowiańskich rapsów wymaga według mnie naprawdę
więcej, niż pobieżnego przestudiowania realiów każdej ze scen. Do każdego regionu
Słowiańszczyzny postaram się podejść kompleksowo, każdemu z reprezentujących go
artystów poświęcę należytą ilość napisanych słów. Wykorzystując znajomość kilku
języków interesującego nas obszaru, spróbuję też zmierzyć się z liryką
opisywanych numerów. Nie będzie tu miejsca na podsumowania w stylu: „śmieszny język, fajnie się go słucha”
albo „w sumie idzie trochę zrozumieć o czym nawija, ale flow ma jak XYZ z Polski”.
Niech
ten cykl będzie swoistym przewodnikiem po naprawdę ciekawym świecie rapu zachodniej, południowej
i wschodniej Słowiańszczyzny. Przystępnym, odpowiadającym Tobie –
czytelnikowi, dla którego to wszystko przecież powstaje – ale jednocześnie
wartościowym przewodnikiem. Odrzućmy więc durne przekonania o śmieszności
narodu czeskiego, panującej biedzie w Bośni i wiecznym chlaniu w Rosji. Tam też
żyją ludzie, mają swoje problemy i radości, w oparciu o które tworzą swoją muzykę.
Zupełnie jak my. Już za tydzień zapraszam do lektury części pierwszej, w którym
przybliżę „swoje podwórko”. Moją specjalnością i największą zajawką jest słowacystyka, zajmę się więc sceną słowacką. Ale nie, nie będzie to opisanie
Rytmusa. Dlaczego? Ano po pierwsze dlatego, że temu zawodnikowi należy chyba
osobny artykuł, a po drugie – jest cała rzesza ciekawych raperów o znajomość
których bardzo trudno w Polsce. I kilku z nich wezmę za tydzień na warsztat. Mam
nadzieję, że sam pomysł, jak i jego realizacja przypadną Ci do gustu. A zatem, dovidenia
o týždeň!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz