Polub mnie!

niedziela, 1 września 2013

,,Nie miałam silnej potrzeby pijaru''- Olga Matuszewska

Ukończyła Berklee College of Music, renomowaną szkołę muzyczną w Bostonie. Współpracowała z The Jason's Hunter Trio, czy Alexandrem Margitichem. Jej muzyka krąży wokół soul, jazz i indie. Swój debiutancki album ,,Don't Cry'', nagrała w Nowym Jorku. Występowała w popularnych klubach i salach koncertowych Bostonu, Chicago i Nowego Jorku, takich jak Arlene's Grocery, Cafe 939 czy Berklee Performance Center. Szerszej publiczności dała się poznać jako laureatka konkursu na najlepszy utwór, występując na scenie Radiowej Trójki im. Agnieszki OSieckiej. Była także półfinalistką muzycznego show „Must be the Music”. Dla Podsłuchalni- Olga Matuszewska.




Mateusz Grzeszczuk: Masz 25 lat, studiowałaś w Bostonie, ale wiele osób na festiwalu dziwi się, że osoba z takim głosem, nie jest dobrze znana szerokiemu gronu słuchaczy. Liczby pod kawałkami na Youtube są nadal małe. Olga musisz mi się z tego wytłumaczyć!:)

Olga Matuszewska: Tak naprawdę czynnie zaczęłam udzielać się na scenie muzycznej w Polsce, dopiero od pół roku. W Stanach nagrywałam utwory, ale teraz wiem, że ta  płyta nie jest odzwierciedleniem tego, kim teraz jestem. Wiesz, trochę się wstrzymywałam z wysyłaniem tego materiału. Przez te pięć lat bardzo dużo zmieniło się we mnie i w mojej muzyce. Nie czułam się na tyle dojrzale, pewna swojego materiału  i może właśnie dlatego nie chciałam wrzucać kawałków w każde możliwe miejsce. Nie mam zdolności pijarowych. Oczywiście lubię dzielić się z ludźmi tym, co robię, ale niekoniecznie potrafię. Przez pół roku nie potrafiłam się odnaleźć. Zaczęłam koncertować, poznawać w muzycznym świecie. Jeżeli chodzi o Must be the music- myślę, że nie pokazałam całej siebie. Stres, zagubienie w życiu, spowodowały, że ten występ nie był dla mnie spektakularny. I właśnie grałam stare piosenki! Teraz wiem, że zmieniła się duża część mnie samej i tworzę coś, z czego jestem naprawdę dumna. To jest bardzo trudno opisać…

Obnażanie się przed ludźmi, pokazywanie siebie, emocji… Wychodzi mi chyba lepiej? Może dopiero teraz jestem bardziej pewna kim jestem i co mam do przekazania  Nie boje się być sobą na scenie. Ludzie nie chcą wracać do artysty, który nie jest w stu procentach spójny. Na FAMIE czuje się akceptowana, wiem też, że nie tylko ja : )


Jeżeli mówisz, że płyta była w pewien sposób niedojrzała, jesteś z niej nie do końca zadozwolona, to można mówić o jakimś wymuszeniu, aby puścić ten materiał w obieg?

Nie, nie! Absolutnie.  Nagrałam ją parę lat temu, ale niestety długo przeleżała. Dopiero po pół roku znalazłam wydawcę. Długo zastanawiałam się, czy wydawać na to pieniądze. Teraz nie jestem z niej na tyle dumna, aby stanęła na półce. Nie chcę, aby ludzie patrzyli na mnie przez pryzmat tego materiału, ale na to, kim jestem obecnie. Może to wpłynęło, że nie miałam takiej silnej potrzeby pijaru, nie czułam się jeszcze gotowa. Życie muzyka jest bardzo trudne, w szczególności, kiedy dźwięki są delikatne i wrażliwe. Taka muzyka, której ludzie z pierwszego rzutu nie zrozumieją. Warto jest poczekać. Stanęłam tutaj na scenie, byłam bardzo zestresowana i poczułam…

Akceptację?

Tak.. Ale to jest bardzo ciężko opisać. Poczułam się sobą i wiedziałam, że mogę naprawdę wyłożyć serce. A oni?  Zrozumieją moją wrażliwość. Dopiero teraz czuje się pewna z tego, co chce zrobić z następnym materiałem.

Amerykanie mają inną wrażliwość muzyczną ?

Myślę  że maja inna świadomość. Wrażliwość wynika z świadomości. Oni są bardzo otwarci na różne style muzyczne, Znam wielu ludzi, którzy słuchają wszystkiego, a to właśnie wpływa na ich otwartość. Muzykę buduje wszystko, co jest wokół niej. Ludzie wsiąkają muzykę, ludzie mają obsesję, żyją nią! Na Wyspach Brytyjskich jest podobnie. Dla nich muzyka to część dnia, towarzyszy im podczas każdej czynności. Niestety w Polsce nie ma tylu stacji radiowych, która puszcza dobrą jakościową muzykę.

To może być błahe pytanie, ale nie znalazłem w sieci, dlaczego dziewczyna z Staszica, znalazła się w Bostonie?

Moi rodzice bardzo mnie wspierają i jest to dla mnie wielkie szczęście. Po klasie z międzynarodową maturą stwierdziłam, że nie wyobrażam sobie uczyć nic innego niż muzyki. Składam papiery do Anglii i Stanów Zjednoczonych, bo wiedziałam, że bez jakiegokolwiek wykształcenia muzycznego, nie dostanę się w Polsce do żadnej szkoły. Po przesłuchaniu demówek dostałam zaproszenie na przesłuchanie.

Pierwsza myśl, która towarzyszyła Ci, kiedy odczytałaś wiadomość, że jednak czeka Cię przygoda życia?

Łzy? Szczęście? (śmiech). Nie byłam też pewna, czy mogę sobie na to pozwolić, miałam piątkę rodzeństwa, musiałam walczyć o stypendium. Z kolei później toczyłam kolejną potyczkę o następne, ponieważ wyjazd okazał się bardzo kosztowny. W szczególności kiedy ma się dużą rodzinę, to nie jest to prosta decyzja. Biłam się z myślami, jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że dostałam takie wyróżnienie. Nie każdy może pójść do tej szkoły, ale czułam się nawet zdziwiona, bo nie miałam żadnej wiedzy. Z kształcenia słuchu i harmonii dostałam 0 pkt (śmiech).  Byłam w szoku, że dali mi szansę. Zauważyli coś w dziewczynie, która nie wiedziała zbyt wiele o muzyce.




Nauczyciele dawali Ci do zrozumienia, że nie żałowali tej decyzji?

Z roku na rok dostawałam coraz wyższe stypendia. To był dowód dla mnie, że docenili mnie jako artystę. Bardzo wspierali uczniów i zachęcali do pisania. Dlatego teraz  piszę i nie wiem, czy gdybym została tutaj to miałabym taką otwarta głowę, aby komponować i próbować pisać. Na duży plus!

Czym się różni system edukacji w Stanach, od tego który mamy w Polsce? Może byli z Tobą inni Polacy?

Rafał Rokicki, znakomity pianista, jego żona Kasia, Julia Sokołowska. Co do edukacji, mam wrażenie że nauczyciele chcieli nam pomoc, że poświęcali nam czas i energię. Nauka wyglądała to trochę jak w liceum. Absencja na zajęciach? Upomnienie lub wywalenie ze szkoły. Nie karcili nas, ale motywowali, poprzez mówienie pozytywnych rzeczy: ,,robisz to dobrze, ale możesz zrobić to lepiej''.

Występowałaś w wielu miejscach w Bostonie i Nowym Jorku...

A no jeszcze w Chicago!

(śmiech). No tak ''taki tam występ'' w Chicago...

Nie, nie, to było przy okazji i miałam tam przyjaciół ze szkoły (śmiech)

Pierwszy występ, jak go wspominasz?

Ludzie tam byli... Hmm… Tam inaczej się gra przed publicznością. Ona zawsze ingeruje, odpowiada, uśmiecha się do Ciebie. Ludzie są ''głośniejsi'', wylewni i otwarci i reagują na to, co artysta wyprawia na scenie. Cudownie się grało, ale były i takie koncerty, gdzie występowałam dla jednej osoby. Myślę, że każdy artysta powinien coś takiego przeżyć, bowiem jest to duża próba. Nie poddasz się? To przejdziesz piekło:)! Nauczyłam się wiele pokory, mimo wszystko trzeba ciężko pracować i nie czekać, że coś się wydarzy... Trzeba się uzbroić!

Co planujesz po FAMIE?

Teraz nagraliśmy fajne klipy z Miejscovnikiem. Były moje nowe piosenki, których jeszcze nikt nie słyszał. Chciałabym pisać po polsku i znaleźć dobrego tekściarza. Po pięciu latach bycia w Stanach- myślę  po angielsku i ciężko to zmienić w rok. Musi być to poezja. Wiesz, napisałam dziesięć piosenek po polsku, a śpiewam tylko jedną. Wolałabym to jednak oddać komuś, kto potrafi ująć to w piękne słowa.

Dziękuje wielkie Olga i życzę powodzenia!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz