Ukończyła Berklee College of Music, renomowaną szkołę muzyczną w Bostonie. Współpracowała z The Jason's Hunter Trio, czy Alexandrem Margitichem. Jej muzyka krąży wokół soul, jazz i indie. Swój debiutancki album ,,Don't Cry'', nagrała w Nowym Jorku. Występowała w popularnych klubach i salach koncertowych Bostonu, Chicago i Nowego Jorku, takich jak Arlene's Grocery, Cafe 939 czy Berklee Performance Center. Szerszej publiczności dała się poznać jako laureatka konkursu na najlepszy utwór, występując na scenie Radiowej Trójki im. Agnieszki OSieckiej. Była także półfinalistką muzycznego show „Must be the Music”. Dla Podsłuchalni- Olga Matuszewska.
Mateusz Grzeszczuk: Masz
25 lat, studiowałaś w Bostonie, ale wiele osób na festiwalu dziwi się, że osoba
z takim głosem, nie jest dobrze znana szerokiemu gronu słuchaczy. Liczby pod
kawałkami na Youtube są nadal małe. Olga musisz mi się z tego wytłumaczyć!:)
Olga Matuszewska: Tak
naprawdę czynnie zaczęłam udzielać się na scenie muzycznej w Polsce, dopiero od pół roku. W Stanach
nagrywałam utwory, ale teraz wiem, że ta
płyta nie jest odzwierciedleniem tego, kim teraz jestem. Wiesz, trochę
się wstrzymywałam z wysyłaniem tego materiału. Przez te pięć lat bardzo dużo
zmieniło się we mnie i w mojej muzyce. Nie czułam się na tyle dojrzale, pewna swojego materiału i może właśnie dlatego nie chciałam wrzucać kawałków w każde możliwe miejsce. Nie mam
zdolności pijarowych. Oczywiście lubię dzielić się z ludźmi tym, co robię, ale
niekoniecznie potrafię. Przez pół roku nie potrafiłam się odnaleźć. Zaczęłam
koncertować, poznawać w muzycznym świecie. Jeżeli chodzi o Must be the
music- myślę, że nie pokazałam całej siebie. Stres, zagubienie w życiu,
spowodowały, że ten występ nie był dla mnie spektakularny. I właśnie grałam
stare piosenki! Teraz wiem, że zmieniła się duża część mnie samej i tworzę coś,
z czego jestem naprawdę dumna. To jest bardzo trudno opisać…
Obnażanie się przed ludźmi,
pokazywanie siebie, emocji… Wychodzi mi chyba lepiej? Może dopiero teraz jestem bardziej pewna kim jestem i
co mam do przekazania. Nie boje się być sobą na scenie. Ludzie nie chcą wracać do
artysty, który nie jest w stu procentach spójny. Na FAMIE czuje się
akceptowana, wiem też, że nie tylko ja : )
Jeżeli mówisz, że płyta była w
pewien sposób niedojrzała, jesteś z niej nie do końca zadozwolona, to można
mówić o jakimś wymuszeniu, aby puścić ten materiał w obieg?
Nie, nie! Absolutnie. Nagrałam ją parę lat temu, ale niestety długo
przeleżała. Dopiero po pół roku znalazłam wydawcę. Długo zastanawiałam się, czy
wydawać na to pieniądze. Teraz nie jestem z niej na tyle dumna, aby stanęła na
półce. Nie chcę, aby ludzie patrzyli na mnie przez pryzmat tego materiału, ale
na to, kim jestem obecnie. Może to wpłynęło, że nie miałam takiej silnej
potrzeby pijaru, nie czułam się jeszcze gotowa. Życie muzyka jest bardzo
trudne, w szczególności, kiedy dźwięki są delikatne i wrażliwe. Taka muzyka,
której ludzie z pierwszego rzutu nie zrozumieją. Warto jest poczekać. Stanęłam
tutaj na scenie, byłam bardzo zestresowana i poczułam…
Akceptację?
Tak.. Ale to jest bardzo ciężko opisać.
Poczułam się sobą i wiedziałam, że mogę naprawdę wyłożyć serce. A oni? Zrozumieją moją wrażliwość. Dopiero teraz
czuje się pewna z tego, co chce zrobić z następnym materiałem.
Amerykanie mają inną
wrażliwość muzyczną ?
Myślę że maja inna świadomość. Wrażliwość wynika z świadomości.
Oni są bardzo otwarci na różne style muzyczne, Znam wielu ludzi, którzy
słuchają wszystkiego, a to właśnie wpływa na ich otwartość. Muzykę buduje
wszystko, co jest wokół niej. Ludzie wsiąkają muzykę, ludzie mają obsesję, żyją
nią! Na Wyspach Brytyjskich jest podobnie. Dla nich muzyka to część dnia, towarzyszy
im podczas każdej czynności. Niestety w Polsce nie ma tylu stacji radiowych,
która puszcza dobrą jakościową muzykę.
To może być błahe pytanie, ale
nie znalazłem w sieci, dlaczego dziewczyna z Staszica, znalazła się w Bostonie?
Moi rodzice bardzo mnie wspierają
i jest to dla mnie wielkie szczęście. Po klasie z międzynarodową maturą
stwierdziłam, że nie wyobrażam sobie uczyć nic innego niż muzyki. Składam papiery
do Anglii i Stanów Zjednoczonych, bo wiedziałam, że bez jakiegokolwiek
wykształcenia muzycznego, nie dostanę się w Polsce do żadnej szkoły. Po
przesłuchaniu demówek dostałam zaproszenie na przesłuchanie.
Pierwsza myśl, która
towarzyszyła Ci, kiedy odczytałaś wiadomość, że jednak czeka Cię przygoda
życia?
Łzy? Szczęście? (śmiech). Nie
byłam też pewna, czy mogę sobie na to pozwolić, miałam piątkę rodzeństwa,
musiałam walczyć o stypendium. Z kolei później toczyłam kolejną potyczkę
o następne, ponieważ wyjazd okazał się bardzo kosztowny. W szczególności kiedy
ma się dużą rodzinę, to nie jest to prosta decyzja. Biłam się z myślami,
jednocześnie nie mogąc uwierzyć, że dostałam takie wyróżnienie. Nie każdy może pójść
do tej szkoły, ale czułam się nawet zdziwiona, bo nie miałam żadnej wiedzy. Z kształcenia
słuchu i harmonii dostałam 0 pkt (śmiech).
Byłam w szoku, że dali mi szansę. Zauważyli coś w dziewczynie, która nie wiedziała zbyt wiele o muzyce.
Nauczyciele dawali Ci do
zrozumienia, że nie żałowali tej decyzji?
Z roku na rok dostawałam coraz
wyższe stypendia. To był dowód dla mnie, że docenili mnie jako artystę. Bardzo wspierali
uczniów i zachęcali do pisania. Dlatego teraz piszę i nie wiem, czy gdybym została tutaj to
miałabym taką otwarta głowę, aby komponować i próbować pisać. Na duży plus!
Czym się różni system edukacji
w Stanach, od tego który mamy w Polsce? Może byli z Tobą inni Polacy?
Rafał Rokicki, znakomity
pianista, jego żona Kasia, Julia Sokołowska. Co do edukacji, mam wrażenie że
nauczyciele chcieli nam pomoc, że poświęcali nam czas i energię. Nauka wyglądała
to trochę jak w liceum. Absencja na zajęciach? Upomnienie lub wywalenie ze szkoły.
Nie karcili nas, ale motywowali, poprzez mówienie pozytywnych rzeczy: ,,robisz
to dobrze, ale możesz zrobić to lepiej''.
Występowałaś w wielu miejscach
w Bostonie i Nowym Jorku...
A no jeszcze w Chicago!
(śmiech). No tak ''taki tam występ''
w Chicago...
Nie, nie, to było przy okazji i
miałam tam przyjaciół ze szkoły (śmiech)
Pierwszy występ, jak go
wspominasz?
Ludzie tam byli... Hmm… Tam
inaczej się gra przed publicznością. Ona zawsze ingeruje, odpowiada, uśmiecha
się do Ciebie. Ludzie są ''głośniejsi'', wylewni i otwarci i reagują na
to, co artysta wyprawia na scenie. Cudownie się grało, ale były i takie
koncerty, gdzie występowałam dla jednej osoby. Myślę, że każdy artysta powinien
coś takiego przeżyć, bowiem jest to duża próba. Nie poddasz się? To przejdziesz
piekło:)! Nauczyłam się wiele pokory, mimo wszystko trzeba ciężko pracować i
nie czekać, że coś się wydarzy... Trzeba się uzbroić!
Co planujesz po FAMIE?
Teraz nagraliśmy fajne klipy z Miejscovnikiem.
Były moje nowe piosenki, których jeszcze nikt nie słyszał. Chciałabym pisać po
polsku i znaleźć dobrego tekściarza. Po pięciu latach bycia w Stanach-
myślę po angielsku i ciężko to zmienić w
rok. Musi być to poezja. Wiesz, napisałam dziesięć piosenek po polsku, a
śpiewam tylko jedną. Wolałabym to jednak oddać komuś, kto potrafi ująć to w
piękne słowa.
Dziękuje wielkie Olga i życzę
powodzenia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz