Polub mnie!

sobota, 21 września 2013

"Jezus był super buntownikiem" - Latające Pięści

''Laureaci Festiwalu Artystycznego Fama (2012). Latające Pięści (nagroda Tryton dla największej osobowości artystycznej Festiwalu) czyli warszawskie nieszablonowe trio – bas, perkusja, wokal – grające muzykę wychodzącą poza schematy. Ich twórczość charakteryzuje bezkompromisowy cios energii oraz inteligentne teksty komentujące rzeczywistość społeczną i kulturową''(cgm.pl) Dla Podsłuchalni- Latające Pięści!

Mateusz Grzeszczuk: Gracie na scenie tak energicznie, na waszych koncertach panuje totalne szaleństwo! W dodatku ludzie wyrywają wam mikrofony z rąk.. Nie przyszła wam kiedyś myśl, że za chwile zostaniecie za chwile ''pożarci''? (tutaj mi się przypomina końcówka „Pachnidła”).

Michał: Osobiście bardzo chciałbym zostać pożarty, i wypity. Tak jak w Alicji w ”Krainie Czarów”, zacząłby się czas przemian. Może komuś urosła by głowa i zmalało ego.




Mateusz: Na razie to bardziej my pożeramy energię wychodzącą z ludzi na koncercie.

Macie świadomość, że swoich fanów pozostawiacie na koncercie dosłownie ''martwymi'', bo od tego skakania to, aż tak tłuści nie są...

Paweł: Jeżeli tak jest to znaczy, że koncert był udany, a publiczność podziela stan, w jakim my jesteśmy po koncercie... Ale jest to rodzaj bardzo przyjemnej martwicy:)

Michał: My nie mamy fanów! Mamy swoich wrogów... No dobra, po prostu ja bym tych wspaniałych ludzi którzy dają nam (przede wszystkim nam!), tyle energii pod sceną, nie nazywał fanami. To wymiana emocji, naczynia połączone. To rytuał. To coś, co się zdarza i czego jak najczęściej byśmy sobie życzyli! Bo trzeba Ci wiedzieć, że to nie zawsze wygląda tak jak to pewnie Ty zaobserwowałeś. Ludzie bardzo różnie reagują na to, co chcemy im dać. Dla nas to też bardzo zaskakujące, jak bardzo obojętni lub entuzjastyczni potrafią być ludzie. Każdy koncert jest inny, na każdy występ set lista jest inna, inaczej rozkładają się napięcia w strukturze koncertu. To żywa tkanka i chyba trochę o to też chodzi, żeby wyjść i zobaczyć co dzisiaj się zdarzy. Inaczej było by nudno. A jeżeli chodzi o tłuszcz, to po FAMIE ubyło mi 3 kilogramy i bardzo proszę o więcej!



Michał, czy Twoje zachowanie sceniczne, pewne śmiałe i przemyślane operowanie słowem, może mieć jakiś związek, może wynikać z faktu, że… studiujesz, studiowałeś w szkole Aktorskiej?

Michał: Tak, może. Ale poza tym to kwestia mojej prywatnej inicjacji. Zostałem kiedyś w pewien sposób... Nawiedzony przez pewną znaną postać z przeszłości, albo raczej archetyp postaci. To było w górach w nocy. Siedziałem w korytarzu przedwojennego schroniska i w ciemnej od nocy szybie ujrzałem jeszcze głębszy cień. Od razu to poczułem... "Mój nieszczęsny brat(...) , ciągnął mnie do pokoju by wyryczeć idiotyczną żałość swoich rojeń." Bardzo przyjemne uczucie. Moment uniesienia, ugruntowania i ... Od tej pory staram się przywoływać to uczucie. To mi daje tą śmiałość. Ale tak na prawdę to jestem nieśmiały.

Czy ktokolwiek z fanów uwierzyłby, że jesteście nieśmiali? O nie... Nie zgadzam się z tym.

Mateusz : Chyba większość obecnych na Famie ludzi może potwierdzić naszą nieśmiałość.

Paweł: Ja jestem tak nieśmiały, że nie odpowiadam na pytania (śmiech).

Pieści wzbudzają u mnie dosyć brutalne skojarzenia. Określilibyście siebie, jako zespół , który gra w pewnym sensie ''brudną muzykę, graniczącą z wulgarnością''? Gdzieś te ''pięści'' latają, ale skrywają się pod możliwie ''poetyckim'' przekazem. ( Tak, tak - mam was trochę za poetów)

Mateusz: Wulgarności raczej u nas nie widzę. Pięści obrazują bardziej energię i entuzjazm.

Michał: Dziękuję za Twoje słowa o "poetyckości"! Wulgarność o której mówisz, to być może zwyczajna szczerość treści, przekazana w nieszablonowej postaci. Coś jak brzydka stara kobieta ubrana u Gucciego i pachnąca Chanel. Ja staram się pisać w taki sposób, żeby nasza muzyka nie była kolejną kalką tysiąca innych punkowych zespołów. Ubieram myśli w słowa, które w mojej opinii dodają im mocy. Nie walę prosto z mostu, bo z mostu się spada. Ja wolę szukać bardziej jeszcze bezpośredniej drogi do odbiorcy. Przez grę słów, skojarzenia i pewnego rodzaju grę formą. A potem po prostu drę mordę, i mam nadzieję że ktoś to ogarnie ( śmiech). Uważam że w tej pozornej wulgarności jest sporo delikatności i wysublimowania. Gra Mateusza na basie to też poezja. Z pozoru oszczędna jeśli chodzi posługiwanie się poszczególnymi dźwiękami ale wyrazista i mocna jak haiku. Wyciśnięta do cna! Bardzo energetyczna. Natomiast Paweł za perkusją pisze istne poematy!

Wasi ulubieni poeci?

Michał: Aesde ! A oprócz tego to nie będę oryginalny jeśli wymienię: Shakespeare'a Rimbaud'a, Baudelaire'a, Słowackiego, Tuwima i jeszcze całą naszą młodopolszczyznę z Korabem - Brzozowskim na czele. Generalnie lubię poetów.. Mniej jest takich których nie lubię... O, a ostatnio polubiłem Broniewskiego... Mówiłem zero oryginalności.

Mateusz: To ja będę oryginalny bo moim ulubionym poetą jest Emil Jastrzębski który nigdy nic nie wydał...

Mieliście własne zespoły, które działały raz lepiej, raz gorzej. Dodatkowo dwóch z Was poznało się w Zespole Szkół XXXVII w Warszawie. Michał - przyprowadził Pawła i od tak oficjalnie działacie od Września 2010. Później mieliście pół roczną przerwę. Z czego ona wynikała?

Mateusz: Michał przyprowadził mnie bo z Pawłem już mieli wspólne plany wcześniej. jak teraz sobie przypominam to przerwa wynikała głównie z tego że niedługo po pierwszych próbach zacząłem dwie prace.

,, Kamienie, Kamienie'', ,, Kapitan Planeta'', ,,Machanie Pięścią''. Były jeszcze jakieś inne pomysły na nazwę zespołu?

Mateusz: Ja zaproponowałem swój stary pomysł jeszcze z czasów liceum czyli Clark Kent. i była jeszcze anglojęzyczna opcja czyli Flying Fists...

Jak aktualnie wygląda w ''Pięściach'' dzielenie obowiązków muzycznych od tych prywatnych? Macie czas na próby?

Paweł: Staramy się spotykać najczęściej jak się da. Tworzymy zespół, który jest oparty na żywej energii, na swego rodzaju "organiczności", która wynika z relacji pomiędzy nami i jeśli nie pogramy chociaż raz w tygodniu to źle się z tym czujemy. Musimy/chcemy ciągle podtrzymywać formę tej "Bestii". Co do dzielenia obowiązków muzycznych i prywatnych, to u nas to się przeplata - jesteśmy po prostu grupą przyjaciół, która chce się ze sobą widywać, spędzać czas. Dobrze się ze sobą czujemy, więc próby są przyjemnością... A to mam nadzieję, przekłada się na nasze utwory.

Michał: Nie żyjemy z muzyki, ale żyjemy muzyką, i te obowiązki muzyczne, to nasze obowiązki prywatne.

''Ale nie byle jakie machanie, ale machanie rytmiczne, szamańskie, przekazujące swym machnięciem treść manifestacyjną, buntowniczą'' Całkiem niedawno byliśmy przy temacie literatury. Bunt to stały motyw sztuki i chciałbym zapytać, który z bohaterów -buntowników (literackich, filmowych), a może realna osoba? Jest wam w szczególności bliska. Mnie przekonuje np. Giaur : )

Michał: Tak, bunt jest stałym elementem sztuki, i tego rodzaju buntu jest u nas całkiem sporo, ale... Czy można tu mówić o jakimś szczególnie bliskim bohaterze buntowniku? Jezus był super buntownikiem. Ale żeby to ogarnąć trzeba przyjąć inne niż ogólnie przyjęte rozumowanie. Trzeba zbuntować myśli! Hehehe... no a na drugim biegunie tego bunto-archetypu jest włóczący się Truposz Jarmusha... odszczepieniec, obcy, obserwator, podróżnik. Ujarany mędrzec, który przezywa samoświadomość. Taki bunt uczestniczący. Slacker w krainie jawy. Albo Alicja w Krainie czarów, tu już zresztą wcześniej przytoczona. Konkludując: najbliższy mi buntownik, to Człowiek. Korporuch, który wystaje poza ramy. Trybik w maszynie który ma szerszą perspektywę. Świadoma poszukująca jednostka.

Luther King mówił, że dla niego bunt jest językiem niewysłuchanych. Numan tworzył rock, w którym gitarowe brzęczenie zastąpił elektronicznym pikaniem. Siekiera sponiewierała polską scenę muzyczną, Foetusowi zawdzięczamy industrial, a John Zorn spróbował z jazzem wszystkiego, co się da. Jak dzisiaj współcześnie moglibyśmy zakwalifikować zjawisko buntu? Komu przypisalibyście taką łatkę, czy w XXI wieku ten ''muzyczny bunt'' jest powszechnym zjawiskiem?

Mateusz: Wydaje mi się że bunt nie jest obecnie powszechny. powszechne jest raczej wracanie do przeszłości i "grzebanie" w już istniejących rzeczach. chociaż z drugiej strony właśnie to czasem potrafi być buntem, jak np. podejście Jacka White'a do tworzenia i wykonywania muzyki. Ciężko w obecnych czasach jest wskazać kogoś, kto tworzy bez oglądania się na jakiekolwiek ramy. Do głowy przychodzi mi jedynie mój ulubiony polski zespół czyli Semantik Punk (dawniej Moja Adrenalina). No i Ścianka...

Paweł: Myślę, że możemy jeszcze oddzielić dwa rodzaje buntu. Może być bunt zmierzający do stworzenia czegoś nowego, może być też wyłącznie negujący to co było. Dla przykładu: może być poszukiwanie w stylu "co jeszcze nie było zagrane i ja to spróbuję zagrać" albo " teraz wszyscy grają szybko to ja będę grał wolno" etc. Myślę, że w dzisiejszych czasach w muzyce przeważa bunt negujący, nie do końca poszukujący nowych form. Z innej beczki to, że dzisiaj wraca się do stylu lat 60tych i 70tych też jest jakimś buntem - przeciwko temu jak wygląda "dzisiejsza" muzyka.

Michał: Trochę inaczej ja. Dzieciaki ciągle się buntują i buntować będą. Pokolenia zawsze działają na kontrze względem siebie. Gimnazjalne banany sprzeciwiają się zachowawczości swoich wychowanych w komunie (lub w czasie przemian ustrojowych) rodziców. Ale to zjawisko bardziej złożone, bo cała masa ludzi w wieku 13 plus, słucha pseudo muzyki, tego pop gówna ( oczywiście nie neguję tu popu jako takiego) w przekonaniu że obcują z prawdziwą sztuką. Buntują się przeciw Niemenowi,Doorsom, Zornowi... To też bunt. Lady Gaga to Malcolm X pokolenia smartphonów!

Mateusz: no nie wiem czy są gimnazjaliści buntujący się przeciwko Zornowi...

Michał: Są, ale nie nazywają go po imieniu.

Jak więc odnosicie się do dzisiejszych subkultur? Chłopców z grzywką chodzących w rurkach? Współczesna ''gimbaza'' nie ma autorytetów?

Mateusz: Ja czasem mam wrażenie, że istnieją jakieś szablony drukowane dla wtajemniczonych jak wyglądać i się ubierać. ale z drugiej strony ci ludzie często słuchają wartościowej muzyki. chociaż pozostaje pytanie w ilu przypadkach naprawdę czują tę muzykę a w ilu idą za tłumem. ale ten problem istniał zawsze, chociażby wśród punkowców...

Paweł: Ja przyznaję, że trochę nie ogarniam już dzisiejszych subkultur. Natomiast nigdy nie byłem zwolennikiem takiego rodzaju ograniczania się...bo jest to swego rodzaju ograniczenie. Oczywiście wszystko zależy od człowieka i miło jest się utożsamiać z jakąś kulturą, ale nie musimy od razu narzucać na siebie jakichś schematów.

Michał: Sam mam grzywkę, rurki i w sklepie czasem proszą mnie o dowód, ale... Najważniejsze jest to, żeby słuchać tych dzieciaków. Nie olewać ich problemów. Takie bezsensowne powielanie schematów i ucieczka we wzory konsumpcjonizmu to tylko wykwit kryzysu starszego pokolenia. To że "gimbusy" są kserokopiami, z przeświadczeniem oryginalności, to nie do końca zarzut do nich. Wiem że ludziom o których mówimy pewnie nie spodoba się nasza muzyka (wystarczy spojrzeć na komentarze pod naszym klipem na sadistic.pl) ale nie o to chodzi. To my musimy zrozumieć, że w świecie bez autorytetów szuka się potwierdzenia własnej wartości po omacku. Od nas zależy czy budujemy most czy ścianę i to w sferze poza muzycznej przede wszystkim. A z resztą, nie ma co sarkać, przecież mówimy TYLKO o mainstreamie.



Weszliśmy na temat wzorców. Jestem ciekaw kim są wasi autorytety w życiu prywatnym i tym muzycznym? Dlaczego akurat oni?

Mateusz: Ja raczej nie mogę powiedzieć żebym miał jakiś autorytet w życiu prywatnym. z kolei jeśli chodzi o autorytety muzyczne to przychodzi mi do głowy bardzo dużo nazwisk. jeśli miałbym się ograniczyć do tych którzy w jakiś sposób wpłynęli na to jak gram, to byliby to: Flea z Red Hot Chili Peppers, Wojtek Mazolewski z Pink Freud, Jamie Hince z The Kills, Les Claypool z Primusa, Tim Commerford z Rage Against The Machine czy zespoły The Beatles i At The Drive-In...



Michał: Może zabrzmi to prozaicznie, ale tak właśnie jest. Moim prywatnym autorytetem jest dla mnie moja Mama! To wspaniały człowiek o otwartej głowie, i chciałbym myśleć że jestem do niej podobny. To na życie. A jeśli chodzi o muzyczne autorytety, to najuczciwiej będzie powiedzieć, że jako zespół jesteśmy muzycznymi ateistami w kwestii autorytetów. Nie mamy muzycznych bogów. Oczywiście są muzycy których lubimy i podziwiamy, ale to raczej w wymiarze bycia fanem, a nie ślepej inspiracji i przejmowania wzorów. Dla mnie takimi osobami są Jim Morrison i Marilyn Manson.


Paweł: Ja jestem absolutnym i bezkrytycznym fanem Mike'a Oldfielda. W pewnym sensie dzięki jego muzyce zacząłem myśleć, że może "i ja bym tak chciał". Co ciekawe dopiero teraz zacząłem słuchać jego twórczości pod kątem perkusji, rytmów i usłyszałem naprawdę dobre rzeczy! Na wielu albumach grał Simon Phillips, który jest świetnym bębniarzem. Perkusyjnie praktycznie każdy perkusista mnie inspiruje. Lubię oglądać, jak inni grają na perkusji:) Prywatnie? Ciężko mi odpowiedzieć, ale to chyba zbyt intymne i złożone, żebym potrafił odpowiedzieć na tę chwilę.

Co by było gdyby wasz zespół istniał w epoce jaką był romantyzm gdzie gralibyście koncerty? Kim byłby Wasz słuchacz?

Michał: Gralibyśmy antycarskie suity wywrotowe na emigracji, dla prostego ludu!

Powiedźcie teraz o swoich najbliższych planach odnośnie zespołu i koncertów.

Paweł: Obecnie klarują nam się terminy jesiennych koncertów. Najbliższy gramy 28-go września w Warszawie. Chcemy zrealizować nasze założenia a propos zagrania kilku koncertów poza Warszawą. Niedawno premierę miał nasz pierwszy teledysk i chcemy go pokazać - wiadomo - jak najszerszemu gronu odbiorców. Również w tym roku bardzo możliwe, że nagramy nowy materiał, który może będzie swego rodzaju niespodzianką. Generalnie do przodu z podniesionymi pięściami!

Życzę powodzenia i dziękuje za rozmowę!

Latające Pięści: Cała przyjemność po naszej stronie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz