''Laureaci Festiwalu Artystycznego Fama (2012). Latające Pięści (nagroda Tryton dla największej osobowości artystycznej Festiwalu) czyli warszawskie nieszablonowe trio – bas, perkusja, wokal – grające muzykę wychodzącą poza schematy. Ich twórczość charakteryzuje bezkompromisowy cios energii oraz inteligentne teksty komentujące rzeczywistość społeczną i kulturową''(cgm.pl) Dla Podsłuchalni- Latające Pięści!
Mateusz Grzeszczuk: Gracie na
scenie tak energicznie, na waszych koncertach panuje totalne
szaleństwo! W dodatku ludzie wyrywają wam mikrofony z rąk.. Nie
przyszła wam kiedyś myśl, że za chwile zostaniecie za chwile
''pożarci''? (tutaj mi się przypomina końcówka „Pachnidła”).
Michał: Osobiście bardzo
chciałbym zostać pożarty, i wypity. Tak jak w Alicji w ”Krainie
Czarów”, zacząłby się czas przemian. Może komuś urosła by
głowa i zmalało ego.
Mateusz: Na razie to bardziej my
pożeramy energię wychodzącą z ludzi na koncercie.
Macie świadomość, że swoich
fanów pozostawiacie na koncercie dosłownie ''martwymi'', bo od tego
skakania to, aż tak tłuści nie są...
Paweł: Jeżeli tak jest to
znaczy, że koncert był udany, a publiczność podziela stan, w
jakim my jesteśmy po koncercie... Ale jest to rodzaj bardzo
przyjemnej martwicy:)
Michał: My nie mamy fanów!
Mamy swoich wrogów... No dobra, po prostu ja bym tych wspaniałych
ludzi którzy dają nam (przede wszystkim nam!), tyle energii pod
sceną, nie nazywał fanami. To wymiana emocji, naczynia połączone.
To rytuał. To coś, co się zdarza i czego jak najczęściej byśmy
sobie życzyli! Bo trzeba Ci wiedzieć, że to nie zawsze wygląda
tak jak to pewnie Ty zaobserwowałeś. Ludzie bardzo różnie reagują
na to, co chcemy im dać. Dla nas to też bardzo zaskakujące, jak
bardzo obojętni lub entuzjastyczni potrafią być ludzie. Każdy
koncert jest inny, na każdy występ set lista jest inna, inaczej
rozkładają się napięcia w strukturze koncertu. To żywa tkanka i
chyba trochę o to też chodzi, żeby wyjść i zobaczyć co dzisiaj
się zdarzy. Inaczej było by nudno. A jeżeli chodzi o tłuszcz, to
po FAMIE ubyło mi 3 kilogramy i bardzo proszę o więcej!
Michał, czy Twoje zachowanie
sceniczne, pewne śmiałe i przemyślane operowanie słowem, może
mieć jakiś związek, może wynikać z faktu, że… studiujesz,
studiowałeś w szkole Aktorskiej?
Michał: Tak, może. Ale poza
tym to kwestia mojej prywatnej inicjacji. Zostałem kiedyś w pewien
sposób... Nawiedzony przez pewną znaną postać z przeszłości,
albo raczej archetyp postaci. To było w górach w nocy. Siedziałem
w korytarzu przedwojennego schroniska i w ciemnej od nocy szybie
ujrzałem jeszcze głębszy cień. Od razu to poczułem... "Mój
nieszczęsny brat(...) , ciągnął mnie do pokoju by wyryczeć
idiotyczną żałość swoich rojeń." Bardzo przyjemne
uczucie. Moment uniesienia, ugruntowania i ... Od tej pory staram się
przywoływać to uczucie. To mi daje tą śmiałość. Ale tak na
prawdę to jestem nieśmiały.
Czy ktokolwiek z fanów uwierzyłby,
że jesteście nieśmiali? O nie... Nie zgadzam się z tym.
Mateusz : Chyba większość
obecnych na Famie ludzi może potwierdzić naszą nieśmiałość.
Paweł: Ja jestem tak nieśmiały,
że nie odpowiadam na pytania (śmiech).
Pieści wzbudzają u mnie dosyć
brutalne skojarzenia. Określilibyście siebie, jako zespół , który
gra w pewnym sensie ''brudną muzykę, graniczącą z
wulgarnością''? Gdzieś te ''pięści'' latają, ale
skrywają się pod możliwie ''poetyckim'' przekazem. ( Tak, tak -
mam was trochę za poetów)
Mateusz: Wulgarności raczej u
nas nie widzę. Pięści obrazują bardziej energię i entuzjazm.
Michał: Dziękuję za Twoje
słowa o "poetyckości"! Wulgarność o której mówisz, to
być może zwyczajna szczerość treści, przekazana w nieszablonowej
postaci. Coś jak brzydka stara kobieta ubrana u Gucciego i pachnąca
Chanel. Ja staram się pisać w taki sposób, żeby nasza muzyka nie
była kolejną kalką tysiąca innych punkowych zespołów. Ubieram
myśli w słowa, które w mojej opinii dodają im mocy. Nie walę
prosto z mostu, bo z mostu się spada. Ja wolę szukać bardziej
jeszcze bezpośredniej drogi do odbiorcy. Przez grę słów,
skojarzenia i pewnego rodzaju grę formą. A potem po prostu drę
mordę, i mam nadzieję że ktoś to ogarnie ( śmiech). Uważam że
w tej pozornej wulgarności jest sporo delikatności i
wysublimowania. Gra Mateusza na basie to też poezja. Z pozoru
oszczędna jeśli chodzi posługiwanie się poszczególnymi dźwiękami
ale wyrazista i mocna jak haiku. Wyciśnięta do cna! Bardzo
energetyczna. Natomiast Paweł za perkusją pisze istne poematy!
Wasi ulubieni poeci?
Michał: Aesde ! A oprócz tego
to nie będę oryginalny jeśli wymienię: Shakespeare'a Rimbaud'a,
Baudelaire'a, Słowackiego, Tuwima i jeszcze całą naszą
młodopolszczyznę z Korabem - Brzozowskim na czele. Generalnie lubię
poetów.. Mniej jest takich których nie lubię... O, a ostatnio
polubiłem Broniewskiego... Mówiłem zero oryginalności.
Mateusz: To ja będę oryginalny
bo moim ulubionym poetą jest Emil Jastrzębski który nigdy nic nie
wydał...
Mieliście własne zespoły, które
działały raz lepiej, raz gorzej. Dodatkowo dwóch z Was poznało
się w Zespole Szkół XXXVII w Warszawie. Michał - przyprowadził
Pawła i od tak oficjalnie działacie od Września 2010. Później
mieliście pół roczną przerwę. Z czego ona wynikała?
Mateusz: Michał przyprowadził
mnie bo z Pawłem już mieli wspólne plany wcześniej. jak teraz
sobie przypominam to przerwa wynikała głównie z tego że niedługo
po pierwszych próbach zacząłem dwie prace.
,, Kamienie, Kamienie'', ,, Kapitan
Planeta'', ,,Machanie Pięścią''. Były jeszcze jakieś inne
pomysły na nazwę zespołu?
Mateusz: Ja zaproponowałem swój
stary pomysł jeszcze z czasów liceum czyli Clark Kent. i była
jeszcze anglojęzyczna opcja czyli Flying Fists...
Jak aktualnie wygląda w
''Pięściach'' dzielenie obowiązków muzycznych od tych prywatnych?
Macie czas na próby?
Paweł: Staramy się spotykać
najczęściej jak się da. Tworzymy zespół, który jest oparty na
żywej energii, na swego rodzaju "organiczności", która
wynika z relacji pomiędzy nami i jeśli nie pogramy chociaż raz w
tygodniu to źle się z tym czujemy. Musimy/chcemy ciągle
podtrzymywać formę tej "Bestii". Co do dzielenia
obowiązków muzycznych i prywatnych, to u nas to się przeplata -
jesteśmy po prostu grupą przyjaciół, która chce się ze sobą
widywać, spędzać czas. Dobrze się ze sobą czujemy, więc próby
są przyjemnością... A to mam nadzieję, przekłada się na nasze
utwory.
Michał: Nie żyjemy z muzyki,
ale żyjemy muzyką, i te obowiązki muzyczne, to nasze obowiązki
prywatne.
''Ale nie byle jakie machanie, ale
machanie rytmiczne, szamańskie, przekazujące swym machnięciem
treść manifestacyjną, buntowniczą'' Całkiem niedawno byliśmy
przy temacie literatury. Bunt to stały motyw sztuki i chciałbym
zapytać, który z bohaterów -buntowników (literackich, filmowych),
a może realna osoba? Jest wam w szczególności bliska. Mnie
przekonuje np. Giaur : )
Michał: Tak, bunt jest stałym
elementem sztuki, i tego rodzaju buntu jest u nas całkiem sporo,
ale... Czy można tu mówić o jakimś szczególnie bliskim bohaterze
buntowniku? Jezus był super buntownikiem. Ale żeby to ogarnąć
trzeba przyjąć inne niż ogólnie przyjęte rozumowanie. Trzeba
zbuntować myśli! Hehehe... no a na drugim biegunie tego
bunto-archetypu jest włóczący się Truposz Jarmusha...
odszczepieniec, obcy, obserwator, podróżnik. Ujarany mędrzec,
który przezywa samoświadomość. Taki bunt uczestniczący. Slacker
w krainie jawy. Albo Alicja w Krainie czarów, tu już zresztą
wcześniej przytoczona. Konkludując: najbliższy mi buntownik, to
Człowiek. Korporuch, który wystaje poza ramy. Trybik w maszynie
który ma szerszą perspektywę. Świadoma poszukująca jednostka.
Luther King mówił, że dla niego
bunt jest językiem niewysłuchanych. Numan tworzył rock, w którym
gitarowe brzęczenie zastąpił elektronicznym pikaniem. Siekiera
sponiewierała polską scenę muzyczną, Foetusowi zawdzięczamy industrial, a John Zorn spróbował z jazzem wszystkiego, co się da.
Jak dzisiaj współcześnie moglibyśmy zakwalifikować zjawisko
buntu? Komu przypisalibyście taką łatkę, czy w XXI wieku ten
''muzyczny bunt'' jest powszechnym zjawiskiem?
Mateusz: Wydaje mi się że bunt
nie jest obecnie powszechny. powszechne jest raczej wracanie do
przeszłości i "grzebanie" w już istniejących rzeczach.
chociaż z drugiej strony właśnie to czasem potrafi być buntem,
jak np. podejście Jacka White'a do tworzenia i wykonywania muzyki.
Ciężko w obecnych czasach jest wskazać kogoś, kto tworzy bez
oglądania się na jakiekolwiek ramy. Do głowy przychodzi mi jedynie
mój ulubiony polski zespół czyli Semantik Punk (dawniej Moja
Adrenalina). No i Ścianka...
Paweł: Myślę, że możemy
jeszcze oddzielić dwa rodzaje buntu. Może być bunt zmierzający do
stworzenia czegoś nowego, może być też wyłącznie negujący to
co było. Dla przykładu: może być poszukiwanie w stylu "co
jeszcze nie było zagrane i ja to spróbuję zagrać" albo "
teraz wszyscy grają szybko to ja będę grał wolno" etc.
Myślę, że w dzisiejszych czasach w muzyce przeważa bunt negujący,
nie do końca poszukujący nowych form. Z innej beczki to, że
dzisiaj wraca się do stylu lat 60tych i 70tych też jest jakimś
buntem - przeciwko temu jak wygląda "dzisiejsza" muzyka.
Michał: Trochę inaczej ja.
Dzieciaki ciągle się buntują i buntować będą. Pokolenia zawsze
działają na kontrze względem siebie. Gimnazjalne banany
sprzeciwiają się zachowawczości swoich wychowanych w komunie (lub
w czasie przemian ustrojowych) rodziców. Ale to zjawisko bardziej
złożone, bo cała masa ludzi w wieku 13 plus, słucha pseudo
muzyki, tego pop gówna ( oczywiście nie neguję tu popu jako
takiego) w przekonaniu że obcują z prawdziwą sztuką. Buntują się
przeciw Niemenowi,Doorsom, Zornowi... To też bunt. Lady Gaga to
Malcolm X pokolenia smartphonów!
Mateusz: no nie wiem czy są
gimnazjaliści buntujący się przeciwko Zornowi...
Michał: Są, ale nie nazywają
go po imieniu.
Jak więc odnosicie się do
dzisiejszych subkultur? Chłopców z grzywką chodzących w rurkach?
Współczesna ''gimbaza'' nie ma autorytetów?
Mateusz: Ja czasem mam wrażenie,
że istnieją jakieś szablony drukowane dla wtajemniczonych jak
wyglądać i się ubierać. ale z drugiej strony ci ludzie często
słuchają wartościowej muzyki. chociaż pozostaje pytanie w ilu
przypadkach naprawdę czują tę muzykę a w ilu idą za tłumem. ale
ten problem istniał zawsze, chociażby wśród punkowców...
Paweł: Ja przyznaję, że
trochę nie ogarniam już dzisiejszych subkultur. Natomiast nigdy nie
byłem zwolennikiem takiego rodzaju ograniczania się...bo jest to
swego rodzaju ograniczenie. Oczywiście wszystko zależy od człowieka
i miło jest się utożsamiać z jakąś kulturą, ale nie musimy od
razu narzucać na siebie jakichś schematów.
Michał: Sam mam grzywkę, rurki
i w sklepie czasem proszą mnie o dowód, ale... Najważniejsze jest
to, żeby słuchać tych dzieciaków. Nie olewać ich problemów.
Takie bezsensowne powielanie schematów i ucieczka we wzory
konsumpcjonizmu to tylko wykwit kryzysu starszego pokolenia. To że
"gimbusy" są kserokopiami, z przeświadczeniem
oryginalności, to nie do końca zarzut do nich. Wiem że ludziom o
których mówimy pewnie nie spodoba się nasza muzyka (wystarczy
spojrzeć na komentarze pod naszym klipem na sadistic.pl) ale nie o
to chodzi. To my musimy zrozumieć, że w świecie bez autorytetów
szuka się potwierdzenia własnej wartości po omacku. Od nas zależy
czy budujemy most czy ścianę i to w sferze poza muzycznej przede
wszystkim. A z resztą, nie ma co sarkać, przecież mówimy TYLKO o
mainstreamie.
Weszliśmy na temat wzorców. Jestem
ciekaw kim są wasi autorytety w życiu prywatnym i tym muzycznym?
Dlaczego akurat oni?
Mateusz: Ja raczej nie mogę
powiedzieć żebym miał jakiś autorytet w życiu prywatnym. z kolei
jeśli chodzi o autorytety muzyczne to przychodzi mi do głowy bardzo
dużo nazwisk. jeśli miałbym się ograniczyć do tych którzy w
jakiś sposób wpłynęli na to jak gram, to byliby to: Flea z Red
Hot Chili Peppers, Wojtek Mazolewski z Pink Freud, Jamie Hince z The
Kills, Les Claypool z Primusa, Tim Commerford z Rage Against The Machine czy zespoły The
Beatles i At The Drive-In...
Michał: Może zabrzmi to
prozaicznie, ale tak właśnie jest. Moim prywatnym autorytetem jest
dla mnie moja Mama! To wspaniały człowiek o otwartej głowie, i
chciałbym myśleć że jestem do niej podobny. To na życie. A jeśli
chodzi o muzyczne autorytety, to najuczciwiej będzie powiedzieć, że
jako zespół jesteśmy muzycznymi ateistami w kwestii autorytetów.
Nie mamy muzycznych bogów. Oczywiście są muzycy których lubimy i
podziwiamy, ale to raczej w wymiarze bycia fanem, a nie ślepej
inspiracji i przejmowania wzorów. Dla mnie takimi osobami są Jim
Morrison i Marilyn Manson.
Paweł: Ja jestem absolutnym i
bezkrytycznym fanem Mike'a Oldfielda. W pewnym sensie dzięki jego
muzyce zacząłem myśleć, że może "i ja bym tak chciał".
Co ciekawe dopiero teraz zacząłem słuchać jego twórczości pod
kątem perkusji, rytmów i usłyszałem naprawdę dobre rzeczy! Na
wielu albumach grał Simon Phillips, który jest świetnym
bębniarzem. Perkusyjnie praktycznie każdy perkusista mnie
inspiruje. Lubię oglądać, jak inni grają na perkusji:) Prywatnie?
Ciężko mi odpowiedzieć, ale to chyba zbyt intymne i złożone,
żebym potrafił odpowiedzieć na tę chwilę.
Co by było gdyby wasz zespół
istniał w epoce jaką był romantyzm gdzie gralibyście koncerty?
Kim byłby Wasz słuchacz?
Michał: Gralibyśmy antycarskie
suity wywrotowe na emigracji, dla prostego ludu!
Powiedźcie teraz o swoich
najbliższych planach odnośnie zespołu i koncertów.
Paweł: Obecnie klarują nam się
terminy jesiennych koncertów. Najbliższy gramy 28-go września w
Warszawie. Chcemy zrealizować nasze założenia a propos zagrania
kilku koncertów poza Warszawą. Niedawno premierę miał nasz
pierwszy teledysk i chcemy go pokazać - wiadomo - jak najszerszemu
gronu odbiorców. Również w tym roku bardzo możliwe, że nagramy
nowy materiał, który może będzie swego rodzaju niespodzianką.
Generalnie do przodu z podniesionymi pięściami!
Życzę powodzenia i dziękuje za
rozmowę!
Latające Pięści: Cała
przyjemność po naszej stronie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz