Polub mnie!

poniedziałek, 22 lipca 2013

Rap Przegląd: Smarki Smark & Reno

Wiem, że miałem pisać głównie o zagranicznym rapie i o ksywkach, których normalnie wasze lenistwo nigdy nie pozwoliłoby wam odkryć, ale sądzę, że warto żeby artykuł tego typu powstał jak najszybciej, szczególnie, że najprawdopodobniej i tak większość z Was słucha polskich rapsów. W tej serii będę przedstawiać raperów, których, według mnie oczywiście, każdy szanujący się słuchacz rodzimego rapowania powinien posłuchać przed śmiercią. Łączy ich to, że albo ich obecna aktywność na scenie jest praktycznie znikoma, albo po prostu skończyli już kariery, przy akompaniamencie samobójstw i szlochów oddanych fanów. A, że nigdy nie wiadomo co czeka na nas za rogiem (najpewniej kolejna Biedronka – żart zrozumiały dla ludzi z Chełma) to dzięki mojej wspaniałomyślności będziecie mogli zrobić kolejny krok ku spełnieniu się w waszym żywocie. Podziękowań nie przyjmuję, uprzedzam od razu. Byłbym zapomniał – o Magiku nic nie będę tu pisać. Zapraszam! Hubert.



CZĘŚĆ PIERWSZA

Smarki Smark – tutaj chyba jakiekolwiek słowo wyjaśnienia jest zbędne. Dawny członek i współzałożyciel „Brudnych Serc” , autor niezliczonych klasycznych wersów, dla sporej ilości osób autentyczne bóstwo w Polsce, przez większość ludzi, którzy z rapsami mają jakikolwiek kontakt uważany za absolutny number one w kraju nad Wisłą. Fakt, że nie rapuję już czynnie od kilku ładnych lat i, że nie wypuścił żadnego oficjalnego materiału od 2005 roku, kiedy to wydał swoją debiutancką EPkę „Moda na epkę: najebawszy” razem z Kixner’em i DJ’em Pyskiem. Na marginesie jeśli ksywka tego beatmakera też nic Ci nie mówi, to najprawdopodobniej słuchasz ludzi powiązanych z ulicą tak mocno jak Wiz Khalifa powiązany jest z paleniem przeróżnych nielegalnych substancji w kolorze zielonym. Jak to czytasz (i sam fakt, że w ogóle czytasz) i jeszcze nie chcesz powybijać mi zębów to może jest dla Ciebie jeszcze szansa, także pełny nadziei na ukształtowanie chociaż jednego gustu, wracam do tematu. Fenomen Smarka urósł tak mocno, że chyba nikt się nie obrazi jeśli nazwę go po prostu unikatem na skalę europejską (co najmniej). Za argumenty popierające moją tezę niech posłuży fakt, że na trzecie miejsce w ogólnopolskiej akcji na hasło na bilbordzie, znalazło się pozdrowienia dla rapera i przypomnienie, że wierni fani wciąż czekają na „Brudne” i podziękowanie za wydanie jego EPki na winylu, z którym zresztą też było małe zamieszanie, ale o tym nie będziemy się tutaj rozwodzić, kto wie ten wie, kto zarobił to zarobił. Wracając do Smarkiego i jego fenomenu należy nadmienić, że tak naprawdę  nie dysponował on ani jakimś gwałcącym bity flow czy punchami, które oponentów wprawiały w stan śmierci klinicznej jeszcze przed pierwszym odsłuchem. Jego siła leżała od zawsze w niesamowitej charyzmie, dzięki, której nawet słuchając po raz 3736 „Kawałka o niczym konkretnym” po prostu rozumiem dlaczego dla wielu to najlepszy raper w kraju, poczuciu humoru, inteligencji,  i lekkości w  kładzeniu kolejnych wersów na podkłady. Naprawdę ciężko jest mi przekonywać kogokolwiek do Smarkiego. 

To jest jeden z nielicznych raperów, przy którym słowo AUTENTYCZNOŚĆ stawia się zawsze i wszędzie, bez względu na to czy nawija o najkach czy o ściemnianiu lasek. No może poza „Młodą Foką”. Reasumując i piszę to całkiem serio, jeśli nie znasz Smarka i uważasz się za fana polskiego rapu to jesteś nikim. NIKIM. No chyba, że sprawdzisz go po tym artykule i posypiesz głowę popiołem, i sprzedaż wszystkie swoje ciuchy od Hemp Gru. Wtedy jest dla Ciebie jeszcze nadzieja.

Kawałek o ściemnianiu panien


Najki


Reno – oooo tak. To jest człowiek, przy którym można śmiało powiedzieć, że jest białym Murzynem i to on jest jedynym, który może kazać pozdrawiać stewardessom swoje ego. Mała zagadka –czyj to wers moi państwo? Czyj to wers? Odpowiedź poznamy pod koniec wpisu.  Ten raper (wróciliśmy do Reno oczywiście) jest chyba człowiekiem o najbardziej charakterystycznej stylówce. Felix Magath podczas swojego słynnego skoku jak spojrzał w górę, to podobno zobaczył nad sobą jakiś odległy obiekt. To była pewność siebie autora „Następnego Levelu”, który jest chyba zresztą w tym momencie chyba najbardziej trudną do dostania w tym momencie nielegalem, który zna więcej niż 50 osób; definicja moja. Były jeszcze całkiem niedawno plotki o projekcie ze Spinachem, ale jak na razie słuch o tym zaginął. Podobnie jak w przypadku Smarka, był i jest to jedyny materiał poza featami, na którym możemy usłyszeć wersy od ex Lilu. Nie, nie mylą was wasze skacowane po oblewaniu testów gimnazjalnych oczęta. On naprawdę był z Lilu. I robili różne rzecz. Z Lilu. Z LILUUUU!!! Poniosło mnie, przepraszam. 

Zwrotki od Reno jasno pokazują mam z jakim człowiekiem mamy do czynienia – jest odrobinę arogancki, zna swoją wartość w życiu i w rapgrze oraz ma świadomość tego, że jego osoba jest autentycznym diamentem na tej scenie (a to? Kogo teraz sfollowupowałem?). Ja tę opinię podzielam. Nie ma, może poza Mesem, na tej scenie kogoś, to z takim potężnym polotem i stylem rzucałby na bity równie potężne wersy. Kto z was nie widział u siebie na tablicy hymnu wielu domówek „Dobre Czasy” , gdzie dał galaktyczny feat, a tak właściwie cały kawałek? Obstawiam, że się przewinęło wam to przed oczami parę razy, ale nie zainteresowaliście się bardziej rozeznaniem tematu. Pewnie też dlatego dalej pałujecie się do monitora, no ale to nie moja sprawa. W każdym bądź razie – Reno znać trzeba. Fakt, że nie został wydany na legalu i zajął się czymś innym niż rapowanie jest bardzo bolesny dla całego środowiska, bo, piszę to z pełną odpowiedzialnością za słowa, straciliśmy kogoś cholernie charakterystycznego, możliwe, że unikatowego. No ale mimo wszystko nagrał parę kawałków więc na otarcie łez zawsze można wrzucić na słuchawki jakiś feat (na przykład na ostatnim Rasmentaliśmie czy u Okolicznego). Faktem jest, że wynalezienie większości (już nie mówię o wszystkich…) jego zwrotek graniczyć może z cudem, ale tu wam wyjątkowo pomogę i pod tym artykułem wrzucę małe co nieco.

Ortega Cartel feat. Reno – Dobre Czasy 

 Reno – Tak jak ja 


No i na koniec bonus! Track, na którym można usłyszeć tych dwóch gentlemanów, enjoy J

Hubert Miszczuk








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz