Dzisiaj przybliżę
Wam sylwetkę rapera nietuzinkowego. Wiem, że zobowiązałem się we wstępie robić
to za każdym razem, ale naprawdę persona, którą chcę dzisiaj opisać jest
wyjątkowo wyjątkowa. Rapowania nie traktuje jako sposobu na życie, jak
praktycznie większość raperów. To jego hobby i dzięki temu, że nie podchodzi do
rapu jak do pracy jest w tym po prostu autentyczny. W dzisiejszych czasach
nawijania o byle czym przez byle kogo, jest to bardzo pożądana cecha. Jest
najpierw aktorem, a dopiero potem raperem. Najbardziej znany jest z roli
studenta Troya Barnsa w serialu „Community” .
W przeciwieństwie od wielu innych amerykańskich aktorów, którzy stwierdzili, że
ponawijają coś co ich czarni bracia, ten gość naprawdę wie jak rapować.
Zapomnijcie o Will’u Smith’ie czy o innych tego typu popierdółkach. Ten ancymon
dosłownie gwałci bity swoim flow, a niektórymi wersami potrafiłby doprowadzić
niejedną wyzwoloną kobietę do rumieńca na jej policzkach. Dla mnie, jest jednym
z najlepszych i najbardziej wszechstronnych raperów w ogóle. Sam siebie określa słowami „Man why does every black
actor gotta rap some? I don’t know, All I know that I’m the Best one” czy „I’m
more hip hop then You’ll ever be”. Chyba to mówi samo za siebie, prawda?
Nie będę sztucznie przeciągać – panie i panowie przedstawiam wam Donalda
Glover’a aka Childish Gambino!
Niektórych ludzi,
którzy tworzą rap , Bóg obdarzył talentem do rzucania punchline’ów mocnych
jak trądzik na twarzy klasowej łajzy.
Inni mogą pochwalić się umiejętnością płynięcia po bicie tak, że choćby
nawijali tam życiorys większości z was, to i tak brzmiałoby to fascynująco i
ciekawie, a ludzie znali by te teksty na pamięć. Osobną grupę stworzą też na
pewno obdarzeni zdolnościami wokalnymi. Oni nie muszą zazwyczaj zapraszać kolegów
na refreny. To koledzy zapraszają ich do śpiewania chórków. Jeszcze inni
potrafią stworzyć tak romantyczne i chwytające za serce utwory, że nawet Kazia
Szczuka uroniła by łzę w przerwach między tłumaczeniem nam wyższości aborcji
nad małżeństwami homoseksualnymi. Zapytacie: „to gdzie w takim razie umieścić
dzisiejszego bohatera, żebym wiedziała/wiedział kiedy go słuchać?”. W KAŻDEJ Z TYCH GRUP. Gambino
jest po prostu obdarzony iskrą Bożą. Jeśli stworzono by konkurs na Leonardo Da
Vinci’ego rapsów (ziomek od tego filmu i Assasin’s Creed), to ten niepozorny
chłopaczek (mimo, że ma już prawie 30 lat to pewnie dalej pytają go w sklepie o
dowód) miałby całkiem spore szanse go wygrać, gdyby nie pewien mankament.
Gambino jest cholernie niedoceniany i nie ma nawet 20% rozgłosu na jaki
zasługuje. Zjada on swoimi pośladkami większość sceny i sądzę, że naprawdę
niewielu jest ludzi, którzy mają skille na jego poziomie. Jak znacie kogoś
lepszego, to śmiało, piszcie, jestem autentycznie ciekaw kto może stanąć z nim
w szranki. W 11 przypadków na 10 wasz kandydat najpewniej okazałby się wackiem,
ale kij z tym. Wciąż czekam. Chociaż
zdobywa on już coraz większy rozgłos czego dowodem mogą być tracki z Funkmaster
Flex’em, Cyhi Da Prync’em czy J.Cole’m.
Z nierasowego światka to został on zaproszony do bardzo owocnej
kolaboracji z Leoną Lewis (Trouble – sprawdźcie koniecznie!).
On sam zaprosił na swój ostatni projekt „R O Y A L T Y” takie postaci jak Danny
Brown, Bun B, RZA, Schoolby Q czy Nipsey Hussle. Ale nie o tym mixtape’ie
będziemy dziś mówić.
Odpowiedź
brzmi:
Z przebogatej, wbrew
pozorom, listy materiałów do Donalda (EPka, 4 LP, 3 mixtape’y; listę napiszę
pod tekstem) zdecydowałem się przybliżyć wam wydany w 2011 roku longlplej pod
tytułem Camp. Mam z tą płytą małyproblem, bo dosłownie jest na niej wszystko to
co wymieniałem wcześniej, gdy mówiłem o wszechstronności, bo momentami
chciałoby się, żeby klimat wytworzony przez dwa czy trzy kolejne kawałki trwał
nadal, a tu nagle ni z gruchy ni z Pietruchy po3 spokojnych i życiowych
kawałkach Gambino serwuje nam benger i na odwrót. Mamy tu największy przebój od
Childish’a – Heartbeat, który jest po prostu miazgą pod każdym względem.
Bit wgniata, nawijka wgniata
(najpewniej jest to też zasługa filtru nałożonego na wokal, na początku
denerwowało mnie to strasznie, ale z czasem doceniłem ten zabieg), śpiewany
refren wgniata, ujęcie tematu, mimo, że nie jest zbyt oryginalne też wgniata…
Co ja będę wymieniać, cały kawałek wgniata słuchacza w fotel. Innym singlem
jest naładowane jak stara Nokia punchami Bonfire, z którego pochodzi między innymi
cytat, którego użyłem na początku, a jest to dopiero wierzchołem góry lodowej,
wierzcie mi.
Na całej płycie na 13 kawałków są tu tylko 3 stricte braggowe
numery, ale wersów z nich można by obdzielić może nie dyskografie, ale płyty
paru znanych i cenionych raperów. I nie przesadzam tu ani trochę, sprawdźcie
to. Trzecim singlem jest kawałek o tajemniczym tytule L.E.S. ,
ale zaznaczam na wstępie, że oczekujący opisów bądź klipu z paniami
zabawiającymi się we własnym gronie rozczarują się mocno.
Poza tym prawdziwe
lesbijki są w większości brzydkie jak noc, rozczarujecie się kiedyś jeszcze i
to mocno. To bardzo uczuciowy kawałek, a już samo jego wejście rzuca nam przed
oczami miasto nocą. Nie wiem czemu, ja tak mam zawsze. Co lepsze jak obejrzałem
klip do tego numeru, który jest swoją drogą po prostu świetny, to przedstawiał
on właśnie nocne eskapady po metropolii. Chrzanić tego bloga, będę kręcić teledyski!
Jest jeszcze przeradosny Firefly,
który jest typowym numerem, który można puścić komuś na poprawę humoru, a
Truman opowiada nam co nieco o swoim raperskim życiu, które nie zawsze musi być
kolorowe i pełne radości. I nie mam tutaj na myśli, że siedzi przed swoim
blokiem, pije piwo, a policja mu chce tego zabronić, spokojnie.
Te 4 tracki mniej
więcej oddają brzmienie i klimat całego materiału. W paru miejscach mamy
prażenie punchline’ami, w kilku momentach Gambino opowie nam o złym losie Afro
amerykanów, a w szczególności tych najmłodszych, a na następnym przystanku
uraczy nas opowieściami na temat kobiet, w przeróżnych wariacjach. Wszystko to
okraszone zostało przepięknymi podkładami, które śmiało mogłyby gościć
najlepszych. W sumie to już goszczą ;) Na płycie nie usłyszymy żadnych raperów,
jedynie damski wokal gdzieniegdzie popieści nasze uszy, ale i on dawkowany jest
oszczędnie, zupełnie jakby wypłacał go Z.U.S. W tym przypadku nie przeszkadza
to jednak w ogóle, gdyż każdy kawałek ma swoją moc, nie jest sztucznie
przedłużony (no poza tym NAPRAWDĘ PRZYDŁUGIM gadaniem w That Power , które mógł sobie darować) i cała płyta tworzy spójną
całość. O flow wszystko zostało już powiedziane wcześniej, także tylko
przypominam – ten gość na majku potrafi dosłownie wszystko. Bez wątpienia fakt,
że jest aktorem pomaga mu tylko w rapowaniu, w lepszej dykcji czy doborze
odpowiedniego słownictwa, ale nie da się też zaprzeczyć, że ten gość ma talent
do tego co robi. I to słychać w każdej pojedynczej sekundzie jaka towarzyszy
nam przy słuchaniu Campu, jak i każdego jego innego materiału.
Chlidish Gambino to
jeden z najbardziej wszechstronnych, inteligentnych i kompletnych raperów
jakich miałem okazję słyszeć. Fakt ignorowania go przez szerszą publiczność
przez cały czas jest dla mnie naprawdę zaskakujący i nie mam pojęcia co
odpowiada za ten stan rzeczy. Ale może to i lepiej? Nie każdy chce dzielić się
takimi perełkami i woli delektować się nią w samotności. Ja jestem muzycznym
ekshibicjonistą, ale nie każdy ma takie zboczenie, także powinniście się
cieszyć, że tyle tych perełek chcę wam pokazać #parishilton. A taką jest
właśnie Daniel Truman. Polecam z całego swojego serducha. Nie ma szans żebyście
się zawiedli, obiecuję.
DYSKOGRAFIA:
ALBUMY STUDYJNE:
·
- Sick Boi (2008)
·
- Poindexter (2009)
·
- Culdesac (2010)
·
Camp (2011)
EP:
·
EP (2011)
MIXTAPE’Y:
·
I Am Just a Rapper (2010)
·
I Am Just a Rapper 2 (2010)
·
R O Y A L T Y (2012)
Dodatkowo na ten rok już oficjalnie został zapowiedziany
nowy materiał, na który czekam bardziej niż na wypłatę.
Ps. A wspomniałem, że większość bitów do jego kawałków robi samodzielnie?
Osobiście lubię jego kawałek Freaks and Geeks, ale doceniam go za całą twórczość bo koleś miażdży.
OdpowiedzUsuńwszechstronnym raperem jest rowniez Drake (tak, tak wiem - mainstream), ktory na starszych mixtape'ach cisnal siarczystymi panczami, dobrze spiewal oraz dobrze plynal. skillsow na poziomie Donalda mu nie mozna odmowic.
OdpowiedzUsuńinnym przykladem moze byc Hopsin :)
ale tak czy inaczej propsuje za artykul:)