Dziennikarz i autor ksiązek, który zajmuje się grami wideo. Od 2007 r. jest producentem telewizji internetowej. Gdzie? Na Youtube. O tym w czym tkwi sukces Facebooka, co z Naszą- klasą i skąd się narodziła jego pasja- dla PODSŁUCHALNI: Krzysztof Gonciarz!
Mateusz Grzeszczuk: Ostatni rok to istny wybuch blogów na youtubie. Obserwuję dużą liczbę użytkowników, która raz z lepszym raz z gorszym skutkiem próbuje rozpocząć swoją Internetową karierę. Pomysł na bloga to jedna sprawa, a wykonanie- druga. Gdybyś miał ustalić 6 żelaznych zasad i postulatów, które miałby spełnić potencjalny przyszły ''karierowicz'', jakie by one były? (Oczywiście jest to zaprzeczenie wolności, ale gdyby tak miałoby to zaniechać produkowanie kolejnych słabych kanałów).
Krzysztof Gonciarz:
1. Pogodzić się z faktem, że początki będą skromne
2. Nie bać się krytyki i wynosić z niej jak najwięcej
3. Testować pomysły na forum publicznym - wg mnie lepiej wrzucić wczesną koncepcję programu do sieci i od razu zobaczyć, czy to ludziom siada, niż kisić pomysł przez pół roku i doskonalić go w nieskończoność. YouTube to poligon doświadczalny, a nie opera.
4. Nauczyć się patrzeć na jakość produkcji jak na narzędzie bardziej niż jak na ograniczenie - lepsza kamera, mikrofon i montaż nie muszą wcale czynić programu atrakcyjniejszym, jeśli potrafimy sprawnie operować podstawami.
5. Uczynić z widzów współtwórców programu - mój show "Zapytaj Beczkę" to dobry przykład, bo za dużą część humoru odpowiadają widzowie nadsyłający pytania. To z jednej strony zrzuca z twórcy odpowiedzialność za samodzielnie wymyślanie całej treści, a z drugiej jest fajne z perspektywy widza, bo może on wziąć udział w popularnym programie.
6. Próbować burzyć status-quo. Internetowe wideo to żywioł, w którym nie ma żadnych niepodważalnych zasad (i nawet ta zasada może zostać obalona - #mindblown). Jak chcesz wymyślić coś fajnego, znajdź w sieciowych filmikach prawidłowość, którą można zdekonstruować. Ktoś uważa, że nie da się zrobić recenzji książki trwającej jedną sekundę? Brzmi jak wyzwanie!
M.G: Swoją internetową działalność traktujesz bardziej jako misję ku lepszemu, pomocy, czy jako wyzwanie dla samego siebie, możliwość rozwijania tego co Cię pasjonuje?
K.G: Jedno chyba nie funkcjonowałoby u mnie bez drugiego. Przede wszystkim obecność publiczna w Internecie to niezły sposób na rozwój osobisty - oczekiwania widzów są takie, żeby cały czas iść do przodu i stawać się lepszym (pomijając tych widzów, którzy chcą byś całe życie robił jedno i to samo - ale tu z kolei trenujemy asertywność). Może to ryzykowna teza, ale jak popatrzysz na szereg osób znanych w Internecie, to zobaczysz że są oni dość dobrze ogarnięci życiowo. To dlatego, że w Internecie ciągle jesteś pod obstrzałem, nie możesz zamknąć się w bańce, w którym Twoje wyobrażenie o swojej jakości przysłoni Ci rzeczywistość - bo ciągle ktoś Ci tę bańkę przebija. Natomiast kwestia "misji" w mojej działalności wygląda chyba przede wszystkim tak, że lubię promować zdobywanie i przetwarzanie wiedzy, jakąś ciekawość świata. Pojedynczy odcinek "Zapytaj Beczkę" zawiera zwykle kilkanaście haczyków, które mogą połknąć osoby zainteresowane jakimś tematem. Lubię sprzedawać poważne tematy w skeczach, i cieszę się jak ludzie idą wskazanymi przeze mnie tropami (ostatnio np. w jednym żarcie poruszyłem temat syndromu Aspergera, który jest dla mnie ważny, bo żyję z osobą z Aspergerem; każdy, kto sobie wygooglował ten temat dzięki mojemu skeczowi, jest dla mnie plusikiem).
M.G: Cofnijmy się trochę wstecz. Byłeś przeciwnikiem wprowadzenia ACTA. Zaproszono Cię do TVNu24. Później wspominałeś, że telewizja nie spełniła zasad, które ustaliliście przed rozmową. Jaka to była dyskusja i czy uważasz całą sytuację za manipulację?
K.G: Manipulacja to słowo mocno działające na wyobraźnię, ale raczej trzeba po prostu przyjąć do wiadomości, że TV po prostu tak działa. Wtedy nie za bardzo wiedziałem, w co się pakuję - zaproszono mnie jako postronnego obserwatora sytuacji, a po wejściu na antenę od razu zadano pytanie w stylu "o co wy właściwie walczycie??". To był mój debiut w telewizyjnym wywiadzie, w którym gościa stawia się w tzw. "roli". Ba, wtedy nawet nie znałem tego określenia, parę tygodni później poznałem inną internetową aktywistkę, Magdę Zenę, która jest doktorem psychologii i dokładnie wytłumaczyła mi, co zrobiłem źle. Takie akcje w telewizji to jednak dość wysoka liga, trzeba się nauczyć tym operować, a o to trudno bez praktyki. Prosta wskazówka: nie odpowiadać na pytania, tylko mówić przygotowane wcześniej oświadczenia. Wszystkie chwyty dozwolone.
M.G: Dziesieć stron internetowych bez których nie mógłbyś się codziennie obejść?:)
K.G: Wymienię trzy: Facebook, YouTube, Gmail. Wiem, nudny jestem, ale nie czytam Pudelka. Ostatnio uzależniłem się od strony Coursera.com.
M.G: Ważne pytanie, na pewno dla Twoich wszystkich fanów. Jak zrodziła się w Tobie pasja, chęć założenia bloga, strony?
K.G: Jakoś to bardzo płynnie szło z biegiem czasu. Jako dzieciak zaczytywałem się w prasie na temat gier komputerowych - Secret Service, Reset, Gambler, ŚGK i tak dalej. Chciałem pisać o grach i być tak cool jak ówcześni redaktorzy tych pism, więc pisałem teksty do szuflady. W końcu ktoś mi któryś wydrukował (bodajże CD-Action w 1999 roku). Przez blisko 10 lat tylko pisałem, dopiero w 2007 zająłem się wideo - również na temat gier wideo. Jakoś w 2011 roku zacząłem zapuszczać się tematycznie poza gry, zająłem się komedią i mediami społecznościowymi. Dziś grami się już zajmuję raczej hobbystycznie, ot, związki przyczynowo-skutkowe.
M.G: Facebook czy Twitter? Który z portali społecznościowych według Ciebie przetrwa najdłużej?
K.G: Szkoda, że Twitter w Polsce nie wypalił. Ja jakoś nie mogę się w Twittera wstrzelić, przespałem go. Facebook natomiast to już monolit - dla mnie zawodowo jedno z najważniejszych miejsc w sieci, jeśli nie najważniejsze.
M.G: Jak myślisz, w czym twi problem portalu ''Nasza-Klasa''? Liczba użytkowników stale spada, ludzie nie zaglądają na swoje konta, nie mam też informacji na temat kondycji finansowej, wiesz coś na ten temat?
K.G: Nie jest łatwo pozostać na fali po takiej eksplozji popularności, jaką swego czasu zaliczyła Nasza-Klasa. Nie wiem nic o kondycji tego portalu od wewnątrz, natomiast jako użytkownik zwyczajnie nie widzę sensu we wchodzeniu tam. Konkurencja ze strony Facebooka okazała się zbyt mocna. Pamiętasz coś takiego jak Grono? Fajne było, może mogli być w Polsce dla Facebooka tym czym Allegro stało się dla eBaya. No ale nie wypaliło. Allegro wypaliło, bo byli lepsi.
M.G: Dzięki za rozmowę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz