Kanada. Kraj z liściem klonu na swojej
fladze, przez Polaków kojarzony zapewne z klonami właśnie, może hokejem, masą
stereotypów, mrozem i wieżą w Toronto. Futbolowi fani mogą kojarzyć Tomasza
Radzińskiego, naszego rodaka z obywatelstwem tego kraju, który był czołowym
napastnikiem kanadyjskim. Według Wikipedii Kanada, to państwo położone w Ameryce
Północnej, rozciągające się od Atlantyku na wschodzie do Pacyfiku na zachodzie
i Oceanu Arktycznego na północy. Graniczy z USA, Danią i Francją. Jest to
drugie pod względem powierzchni państwo na świecie oraz 36. pod względem
ludności. Językami urzędowymi są angielski i francuski. W ramach ciekawostki
mogę dodać, że Kanadyjczykiem jest Logan, znany także jako Wolverine. A co z
tym wszystkim ma wspólnego dzisiejszy Rapprzegląd? Spieszę z wyjaśnieniami.
Dzisiaj chciałbym Wam przedstawić żywą legendę rapu spod znaku klonowego
liścia, człowieka, który jest znany w całym kraju, ale także poza jego
granicami. Jest najbardziej rozpoznawalnym (i według wielu, najlepszym) raperem
z tego sympatycznego miejsca. Dzisiaj
zajmiemy się jegomościem, który zwie się Classified i jego ostatnią płytą, o
jakże tajemniczym tytule,"Classified".
Luke Boyd, bo tak naprawdę nazywa się nasz
dzisiejszy bohater, śmiało może tytułować się weteranem. Na scenie działa
nieprzerwanie od prawie 20 lat (jego pierwszy album "Time's Up, Kid" ukazał się w 1995 roku), nagrywał i nagrywa z
takimi ludźmi jak Kardinal Official, Reakwon, Kuniva , Brother Ali, B.o.B,
Royce Da 5'9" czy Joe Budden, a więc raperami, którzy w szeroko pojętym
rapie sukces osiągnęli, jego muzyka dociera nawet do dalekiej Australii, gdzie
dograł się na ostatni album Hilltop Hoods (których to w końcu też muszę Wam
przybliżyć, ale ciężko mi się do tego zabrać), gdzie rzucił naprawdę świetną
zwrotkę. Ogólnokrajową (mówimy wciąz o Kanadzie, przypominam) sławę i rozgłos zapewnił mu singiel z jego płyty "Self Explenatory" - "Oh Canada", który jest swoistym
hołdem złożonym swojemu krajowi przez obywatela, który rapuje. Zanim go obejrzycie,
to muszę wyrazić ubolewanie, że w Polsce raperzy takich numerów nie robią, z
dystansem, humorem i jednocześnie z pełnym profesjonalizmem. Tylko nie
wyskakujcie mi tutaj z "Kochaną Polską" , proszę...
Ten numer świetnie oddaje klimat towarzyszący
płytom Class'a. Jest luźno, momentami gorzko, ale ogólnie rzecz biorąc to jest
strasznie pozytywny hip hop, którego chce się słuchać na poprawę humoru. Sam
raper sprawia w tekstach i na klipach człowieka, który nie jest typowym raperem
z USA, zatraconym w imprezach, hedonistycznie nastawionym do życia. Ma
kochającą żonę, dwie córki, nie mieszka w ogromnej willi, a w domu, położonym
zaledwie 15 minut drogi od miejsca jego narodzin, a pomimo faktu podpisania
kontraktu z Universal'em, wciąż nagrywa tracki w studio zbudowanym w piwnicy
swojego domu, ponadto umie grać na klawiszach czy perkusji i sam komponuje
sobie (i nie tylko!) bity. Ba, nawet jego młodszy brat wziął się za robienie
rapu, co można też sprawdzić na tej płycie, także moc w rodzinie Boyd'ów jest
silna. Classified to człowiek, który żyje hiphopem, z pasji utworzył sposób na
życie, ale jednocześnie nie zatracił młodzieńczej zajawki na robienie tego z
taką samą energią, z jaką robił to na początku. Takich osób już dzisiaj za
wiele nie ma, a trzeba dodać, że przecież w swoim kraju osiągnął on niemały
sukces. A jak ma się sprawa z jego ostatnim wydawnictwem?
Dla osób znających jego dotychczasowe
albumy, nowy nie będzie żadnym
zaskoczeniem. Class nie odpłynął i wciąż rapuje o sprawach związanych z jego
życiem, a te, tak jak pisałem wyżej, różni się od życia typowego rapera. Choć
trzeba przyznać, że nie przeszkadza mu to w stworzeniu naprawdę sporej wariacji
tematów, z których niektóre, z pozoru banalne, są "ugryzione" z
interesującej strony. Za najlepszy przykład niech posłuży numer
"Hi-Dea's", który przedstawia sposób tworzenia muzyki i myśli
kłębiące się w głowie, w pokoju,w którym czujniki przeciwpożarowe muszą być
wyłączone, gdyż inaczej straż pożarna miałaby niepotrzebne wezwanie spowodowane
dużą ilością dymu ;) Nie ma co ukrywać, jesteśmy wręcz zasypywani odami do
marihuany i ciężko się jest tu wysilić na oryginalność, ale jak widać można. Aha,
jeśli nie poruszyły Ci się kąciki ust przy fragmencie, w którym mówi on o
piosence dla swojej żony lub o komplementach, to jesteś po prostu betonem,
wybacz. Album promował platynowy singiel, "Inner Ninja", który stał
się od razu jednym z największych przebojów rapera i choć samemu numerowi zarzuca się zbytnią cukierkowość, to według
mnie jest to mocno przesadzony. Oceńcie sami. Warto zwrócić uwagę na obecność
dziecięcego chóru, który na albumie pojawia się nie tylko w przypadku wyżej
wymienionego utworu.
Cały album utrzymany jest w podobnym, dosć
lekkim tonie, może poza stricte rapowym "I Only Say It Cause It's
True" z gościnnymi zwrotkami Raekwon'a i Kuniva'y i bengerowym "New
School/Old School" , który jest pięknym zestawieniem dwóch pokoleń
wychowanych na rapie, tak różnym, ale tak podobnym jednocześnie, z gościnnym
udziałem przyjaciela Class'a, Kayo. Słabszym momentem płyty jest jej końcówka.
Dwa ostatnie numery stoją trochę niżej od poziomu reszty płyty i wraźnie można
to odczuć szczególnie w końcowym tracku. W przedostatnim"Wicked"
możemy usłyszeć jedyny damski głos na tym albumie. Swoją drogą, warto zauważyć,
że to dość rzadki zabieg na płytach Classified'a, o wiele częściej refreny
śpiewają u niego mężczyźni . Ot, taki smaczek. Co do reszty numerów, to muszę
wyróżnić "Growing Pains", który łapie za serducho nawet tak
nieodpowiedzialnego człowieka jak ja i zmusza do zastanowienia się nad tematem rodzicielstwa,
który jest tutaj przedstawiony bardzo ludzko, jak cały zresztą rap od pana
Boyd'a. Tekstowo jest dobrze, choć bez technicznych fajerwerków, co jednak
absolutnie nie przeszkadza w odbiorze historii, które są nam opowiadane na
płycie. Dobrą wiadomością dla słuchaczy nieanglojęzycznych jest fakt, że mamy
tutaj do czynienia z bardzo wyraźnym rapowaniem i zrozumienie tekstu nawet ze
słuchu, nie powinno sprawić większości ludzi problemów. Pod względem flow nie jest to poziom, który
opisywałem w swoim ostatnim artykule, ale tak jak pisałem wcześniej, to
zupełnie inny rodzaj rapu, Class nie rzuca panczy, nie przeklina nawet za dużo
(!!!) po prostu z gracją równą wodzirejowi prowadzi nas przez swoje niby
zwykłe, ale jak się okazuje barwne i interesujące życie, w którym po prostu hip
hop został dodany do dziennej rutyny. Od strony bitowej jest klasycznie, z
momentami niuskulowego posmaku. Wyróżniającymi się podkładami bez wątipenia
będą, wspomniany już przeze mnie, "New School/ Old School" ,
"Anthing Goes" i "3 Foot Tall', który jest pięknie połączony z
intrem. Jeśli o intrze mowa, to muszę je wyróżnić, bo rzadko kiedy się zdarza,
żeby niespełna minutowe intro, było tak dobrze zrobione i żebym zwracał na nie
uwagę, a w tym przypadku nie wyobrażam sobie słuchania tej płyty bez niego.
Na zakończenie pozostaje mi tylko ponownie
zachęcić Was do sprawdzenia muzyki Class'a. Gość naprawdę zasługuje na większą
popularność, ale to, że pozostaje wierny zasadom, których trzyma się od dawna,
bardziej stawia na kontakt z fanami niż kontrakt z wytwórnią i żyje tak jak on
chce, musi mieć niestety swój negatywny oddźwięk na jego karierze. Warto
sprawdzić go choćby dlatego, że rap, który jest przez niego grany, jest robiony
od serca, bez parcia na szkło, co słychać już przy pierwszym odsłuchu, a to nie
jest już takie oczywiste w dzisiejszych czasach. On sam mówi o sobie zresztą w
słowach jednego z tracków:
That's what I do!"
i tego nie da się nie odczuć ;)
(standardowe
już chyba) P.S. Przy okazji pisania
artykułu o Class'ie chciałbym jeszcze raz podziękować mojej wspaniałej
dziewczynie, która załatwiła mi z Kanady 2 płyt tego rapera.
CO ZA KOZACKI ARTYKUŁ!
OdpowiedzUsuń