Ostatnimi czasy miałem parę dni, po
których czułem się SUPERŹLE. To kwestia braku umiaru... Na kacu,
dobrze jest znaleźć odpowiednie dla tego stanu źródło rozrywki,
zatem wraz ze współlokatorami, postanowiłem obejrzeć sobie
głupawą komedię amerykańską, co by nie nadwyrężać mózgownic.
Komedia ta nazywała się Superbad , czy
też z przyczyn znanych tylko tłumaczowi , którego ułańska
fantazja zdrowo poniosła- Supersamiec. Uśmiałem
się do rozpuku dzięki tym, momentami oporowo prostackim, żartom,
ale zauważyłem też inną kwestię, na którą nie zwróciłem
uwagi oglądając film wcześniej. Ma kozacką ścieżkę dźwiękową,
czemu więc nie przyjrzeć się trochę bliżej ze dwóm perełkom,
który akompaniowały przygodom Evana i Setha.
The Bar-Kays –
Too Hot To Stop
Jak wspomniałem
wyżej, relaks wymaga konkretnych komponentów. Jeśli jest to
odmużdżająca komedia, to tym lepiej, jeśli ma w sobie trochę
zacnych brzmień, na przykład funkowych. Takie własnie doskonale
pasują to luzackiego, nie zaczepiającego Twojego intelektu,
klimatu. Film na sam początek serwuje nam numer o tytule Too Hot
To Stop, autorstwa zespołu o nazwie The Bar- Kays. Brzemieniowo
czerpiąca z R&B , funku i soul ekipa została uformowana w
Stanach (konkretnie Memphis, Tennessee) w roku 1966. Mimo trudnych
początków ( w 1967 w wyniku rozbicia się samolotu giną manager
zespołu , giitarzysta Jimmie King, organista Ronnie Caldwell,
saksofonista Phalon Jones oraz bębniarz Carl Cunningham), trębacz
Ben Cauley oraz basista James Alexander, obudowują grupę, aby na
przestrzeni lat 1967- 2012 wydać 20 płyt. Nie na historii zespołu
zamierzam się jednak skupiać, lecz na ich kawałku, który znalazł
się w filmie. Jest to dokładnie pierwszy, jaki słyszymy po
rozpoczęciu oglądania, swoiste intro które wysyła nam wyraźną
informację w jakim klimacie utrzymana będzie produkcja. Przed
oczami przelatują nam kolorowe pola, na tle których, nieco
koślawie, tańcują kontrury postaci protagonistów filmu. Ciepłe
funkowe nutki w połączeniu z tancerzami wyglądającymi niczym Flip
i Flap, przywołują na skacowanej twarzy delikatny uśmiech. Tekst,
jak szybko się przekonujemy ( i jak na soundtrackowy kawałek
przystało) doskonale odzwierciedla.... priorytety bohaterów (
mówiąc bardzo ogólnie), czyli grubą imprezę, na której doszłoby
do bliższego poznania z jakmiś młodymi damami- ach ta amerykańska
młodzież. Podsumowując- przyjemne dla ucha, lekkie funkowe rytmy.
Lyle Workman-
Goldslick/ Seth Fantasy
Za
kolejny elelement ścieżki dźwiękowej odpowiedzialny jest niejaki
Lyle Workman, pochodzący z Kalifornii gitarzysta i producent
muzyczny, a także główny kompozytore soundtracku do Superbad.
Scena w jakiej pojawia się utwór, w zależności od Waszego
poczucia humoru, stanu psychicznego i luzu może wywołaću różne
reakcje. Ma ona miejsce w supermarkecie, do którego zdesperowany
młody człowiek udaje się, aby ukraść, alkohol, z kupnem którego
miałby duży problem, bo jak wiemy nie jest on sprzedawany w jego
kraju osobo, poniżej dwudziestego pierwszego roku życia. Scena
byłaby najzwyczajniej w świecie denna, gdyby nie szkopuł , który
mnie( może jestem prostak) bawił- połączenie pokręconych
fantazji bohatera oraz ścieżki dźwiękowej. W wizjach , które
przewijają się przez głowę bohatera widzimy, babcię kupującą
mu alkohol i życzączą mu udanego seksu, ze swoją wybranką , po
tym jak był na tyle uprzejmy, by podnieść jej torebkę, czy też
próbę powalenia ochroniarza butelką wódki, którą ten wykonwszy
ofensywny ruch podcina bohaterowi gardło. Wszystko to na tle
klawiszowych mrocznych dźwięków, które sparodiować mają takie
słyszane przez nas w scenach akcji. Efekt jak sądzę udany, jeśli
jedyne czego chcesz w danej chwili to leżeć i oglądać
głupoty...Cóż, film nie porywa intelektualnie, ale jedno jest
pewne, muzycy pojawiający się na soundtracku zasługują na sporo
uwagi.
Volver...
Przejdźmy
do ambitniejszego kina. O reżyserze, do którego twórczości chcę
się odwołać krążą różne opinie. Jak na ironię, wiele tych
negatywnych pada ze strony jego rodaków, Hiszpanów, z których
wielu uważa, że jego ewentualny geniusz to kwestia zbyt
rozdmuchana. Twierdzą, iż na siłę wprowadzą kontrowersje do
swych obrazów, i to własnie przez to uwodzi świat swoim kinem.
Pedro Almodóvar Caballero, bo tak brzmi pełne nazwisko reżysera,
to twórca niekonwencjonalny i bez względu na to co MOŻNA mu
zarzucić TRZEBA mu przyznać, że tworzy wątki, a raczej całe
historie, tak oryginalne w swej brutalności, obrzydlistwie i
niekonwencjalności, że nie przestaje zaskakiwać. A w dodatku w
jego filmach, jak z mojego coraz większego doświadczenia z tym
kinem wynika, jest piękna muzyka. Przykładem na to jest utwór
pochodzący ze ścieżki dźwiękowej do filmu Volver,
który popełniła piękna
hiszpańska wokalistka- Estrella Morente. Artystka, wyniosła muzykę
z domu rodzinnego. Jej ojciec, który podobnie jak ona śpiewał
flamenco, był dość kontrowersyjną postacią w hiszpańskim
światku muzyczny- zmieniał tradycyjne elementy typowe dla gatunku.
Estrella występowała u boku ojca już od siódmego roku życia,
żeby w roku 2001, w wieku 21 lat, nagrać swój pierwszy album , o
nazwie Mi cante, y un poema. Utwór,
który zwrócił moja uwagę to kwintesencja brzmienia flamenco.
Almodóvara również musiał urzec, gdyż tytuł filmu jest taki sam
jak kawałka. Fabuła obraca się wokół dwóch sióstr, których
życie ulega znacznym komplikacjom. Jedna z nich czuję się samotna,
podczas, gdy druga trwa w toksycznym małżeństwie, BARDZO
szkodliwym, z powodu niezrównoważonego seksualnie ojca. Istotnym
elementem jest również tajmenicza śmierć ich matki, która miała
mieć miejsce w wyniku tragicznego romansu. Wątki pogmatwane, jednak
to o czym mówi tekst piosenki Morente oddaje również idee filmu.
Poetycki i przepełniony nostalgią utwór mówi o przemijaniu i
cierpieniu
oraz przede wszystkim
rozważa, czy mimo wydarzeń całowicie destruktywnych dla człowieka,
istnieje możliwość powrotu do tego co było. Stąd tytuł, który
przetłumaczony na polski oznacza Wracać. W
filmie miała być to ulubiona piosenka wyżej wspomnianej przeze
mnie matki bohaterek, śpiewana w dzieciństwie przez jedną z córek.
Gdy ta powtórnie po latach decyduje się na jej zaśpiewanie jest to
, w pewien sposób jej własny emocjonalny powrót. Nietrudno
wyobrazić sobie charakter sceny. Penélope
Cruz (odgrywająca
tę rolę)
śpiewa
ją w sposób, powiedzmy trochę oszukany, gdyż z podłożonym
wokalem...ale mimo to sądzę, że chwyta za serducho. Pod spodem
załączam wersję live , wykonaną ciałem i duchem przez autorkę
:) a także link do w miarę niezłego tłumaczenia tekstu.
Estrella
Morente- Volver
Heisenberg...czyli
co gra w Breaking Bad
Pozostańmy jeszcze na chwilę w klimatachch
hispanojęzycznych. Ostatni utwór , którym chciałbym się zająć,
pochodzi z serialu, którego wybitność może potwierdzić nawet
taka ikona kina jak Anthony Hopkins. W dużym skrócie opowiada on
historię zdolnego, nispełnionego w życiu chemika, który dowiaduje
się, że ma raka na bardzo poważnym stadium, tak więc szanse na
jego przeżycie są znikome. Aby w trakcie ostatnich dni swojego
życia zapewnić dobrobyt rodzinie postanawia zająć się produkcją
narkotyków. Dzięki swojej wiedzy postanawia wytwarzać
krystalicznie czystę metamfetaminę. Akcja serialu odgrywa się w
Nowym Meksyku, tak więc mamy do czynienia z pustynnym przygranicznym
klimatem. Twórcy zastosowali w związku z tym ciekawy zabieg-
wprowadzeniem do jednego z odcinków uczynili coś na wzór
teledysku, zespołu meksykańskiego , śpiewającego balladę o
rozsławionym w świecie narkotykowym głównym bohaterze , który
nadał sobie pseudonim Heisenberg. Jest to skoczna , gitarowa
piosenka , opowiadająca o problemach , jakie przyspożył
meksykańskim gangsterom główny bohater. Mówi o rzeczywistości w
jakiej odbywa się nielegalny handel na granicy. Jest także
przykładem powstałego na granicy Stanów i Meksyku gatunku o nazwie
narcocorrido( narco- od angielskiego narcotics i
corrido, czyli meksykańska ballada), porównywany
przez krytyków muzycznych z gangsta rapem. Narcocorrido, powstać
miało podobno już w latach trzydziestych, kiedy to pojawili się
pierwsi przymytnicy narkotykowi. Artyści tworzący ten meksykański,
taneczny, folk niejednokrotnie byli mordowani, przez swoje powiązania
ze światem przestępczym. Jednym z nich był niejaki Chalino
Sánchez, meksykański emigrant, który
upublicznił ten gatunek muzyczny, mówiący o największych
problemach przygranicznego społeczeństwa. W serialu, wykonując
balladę gościennie wystąpił prawidzwy zespół – Los Cuates de
Sinaloa. Link wraz z tłumaczeniem angielskim w filmiku załączam
niżej. Niewątpliwie ciekawy gatunek muzyczny , zapraszam do
sprawdzania i żegnam się czule...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz