Polub nas na Facebooku: https://www.facebook.com/Podsluchalniaa
Mateusz Grzeszczuk: Oglądałem nagranie, Spenner, Podsiadło,
Kamiński. Pewna osoba skomentowała go tak: "Uwielbiam tę trójkę, nie
wierzę, że Ralph się nie dostał dalej. ". No właśnie Ralph. Jak to się
stało?
Ralph Kaminski: Stare czasy. W późniejszym etapie po prostu usłyszałem, że
nie przechodzę dalej, nikt się przede mną nie tłumaczył ani nie uzasadnił
swojej decyzji. Szkoda tylko, że pocięli i skrócili występ naszego trio. W rzeczywistości
wyglądało to tak, że śpiewaliśmy tam prawie 4 minuty, każdy z nas miał swój dłuższy
fragment podzielony po równo, który śpiewaliśmy w kolejności. W telewizji wyglądało
to inaczej.
Wygrana w tego typu programie wiąże się nie tylko ze sławą,
ale i z zobowiązaniami. Często restrykcyjnymi, podporządkowywanie się. Byłeś
tego świadom?
Nie zastanawiałem się nad tym ponieważ nie poszedłem tam żeby
wygrać. Chodziło mi o nowe doświadczenie i o znalezienie grupki odbiorców którzy
zainteresują się moja muzyka i złapią to co robię od siebie, a nie koniecznie będą
czekać na kolejne covery. Ta grupa cały czas mnie wspiera i czeka na płytę, kojarzę
te osoby z mojej strony na Facebooku i jestem im za to bardzo wdzięczny.
Co do płyty, poczyniłeś jakieś pierwsze kroki? jaki to
będzie materiał?
Pierwsze kroki dawno mam już za sobą. 2010 roku skomponowałem
swoją pierwsza piosenkę THE HILL (jest o przeczuciu rozpadu miłości/związku,
wylewam w niej wszystkie emocje które wtedy mi towarzyszyły). Tak wyszło ze rok
później te piosenka zdobyłem grand prix i bardzo duża nagrodę finansową na
Międzynarodowym Festiwalu Carpathia. (Kompletnie się tego nie spodziewałem bo
wydawało mi się ze piosenka jest za mało przebojowa jak na tak duży festiwal i
wcześniej żałowałem, że nie miałem nagranych demówek do nowszych kompozycji
przed terminem zgłoszeń ) Na festiwalu zauważył mnie Marek Koscikiewicz i
zaproponował współpracę. Od tamtego czasu kończyłem i dopracowywałem swoje
kompozycje również nad częścią aranżacji pracowałem z niesamowicie zdolnym
producentem Marcinem Kuczewskim z duetu Mash Mish. Między czasie dostałem się
na stypendium na wydział popu na Uniwersytecie CODARTS w Rotterdamie. Trochę to
wszystko opóźniło bo długo nie było mnie w Polsce, ale również bardzo rozwinęło
min pod katem produkcji muzycznej. Niedawno, ponad miesiąc temu do managementu,
którym na początku był sam Marek dołączyła agencja artystyczna z bardzo
zdolnymi osobami, które wierzą w mój projekt i są w niego zaangażowane. Razem
tworzymy silna ekipę. Cały materiał jest gotowy, w listopadzie nagrywam swój 1
teledysk do 1 singla promującego płytę, niebawem wchodzimy do studia i będziemy
czarować (śmiech). Już prawie skompletowałem ciekawa ekipę osobowości muzyków
którzy będą wpływać na ostateczny kształt materiału.
Masz spory związek z z zagranicą, spędziłeś tam jakiś okres
czasu, czy droga młodego muzyka z Polski i obcokrajowca wygląda podobnie ?
Wydaje mi się, że droga każdego muzyka wygląda w miarę
podobnie, to sprawa indywidualna, ja osobiście wiem czego chce i co powinienem
"wyciągnąć" z doświadczeń, które miałem. Owszem systemy nauczania
różnią się w znaczny sposób, ale mając porównanie ciężko było by mi wybrać
lepszy system, raczej z każdego wybrał bym to co uważam za najlepsze i
pomieszał. To co na pewno wywnioskowałem - to, nie powinniśmy mieć kompleksów
wobec zagranicy/zachodu, myśląc lub mówiąc o rzeczach które są tam, że są
lepsze. Polska jest niesamowitym krajem z ogromnym potencjałem, młode pokolenie
nie ma kompleksu ZACHODU ani zagranicy, robi po prostu swoje.
Jak wspominasz swoją ostatnią, koncertową wizytę w
Szwajcarii?
W Szwajcarii było superowo, ja oraz "MY BEST BAND IN
THE WORLD" zagraliśmy w stolicy - Bern, byłem tam pierwszy raz, miasto
robi niesamowite wrażenie niestety miałem tylko chwilkę żeby zwiedzić i
skończyło się na kupnie prezentów dla najbliższych. Publiczność i odbiór
koncertu był świetny, bardzo fajnie reagowali na materiał z mojej nadchodzącej
debiutanckiej płyty, również na piosenki po polsku. Muszę jeszcze dodać, że dwa
dni przed występem w Bern miał miejsce koncert w Warszawie, był dla mnie bardzo
szczególny bo była to premiera całego materiału na płytę. Graliśmy w
klimatycznej sali studia nagrań przed ekipą filmową dla bardzo ważnych dla mnie
ludzi, przyjaciół, rodziny oraz osób którym udało się zdobyć zaproszenie na ten
wyjątkowy wieczór. Był to dla mnie jak dotąd najbardziej emocjonujący koncert
jaki kiedykolwiek miałem. Te dwa koncerty przez to, że były też premierowe
kosztowały nas bardzo dużo pracy i tygodnie przygotowań, jestem bardzo
wdzięczny mojemu managmentowi za pomoc a przede wszystkim genialnym muzykom z
"MY BEST BAND IN THE WORLD" którzy spisali się na medal!
Jeszcze jesteś nie do końca znanym muzykiem. Zdobywanie
słuchaczy, ludzi, innych współpracowników to walka bark w bark, rozpychanie się
łokciami?
Wszystkie piosenki robię przede wszystkim żeby wyrazić
siebie i dać upust emocjom. To dla mnie zapis uczuć, które towarzyszyły mi w
danym czasie i to jest dla mnie najważniejsze w tym co robię, kreowanie czegoś
, wyzwania które się przede mną otwierają. Nigdy nie patrzyłem na to pod kątem
zdobywania słuchaczy i walki o coś. Uważam, że to jedno z gorszych podejść,
muzyka to nie walka. Może celebrytyzm, popularność i ciągła obecność w masowych
mediach jest walką i rozpychaniem się łokciami. To nie jest mój priorytet,
najważniejsze jest dla mnie wydanie płyty i będę najszczęśliwszy na świecie jak
ukaże się choć by w 1000 egzemplarzy. Może kiedyś mi się odmieni i wtedy będę
walczył o obecność na pudelku
Zetknąłeś się kiedykolwiek z szwajcarskimi artystami? Muzyką?
Tak naprawdę o Szwajcarii wiedziałem bardzo mało zanim tam
pojechałem, to przepiękny kraj w którym musi się bardzo dobrze żyć, ale nigdy
nie wpadł mi w ręce żaden Szwajcarski zespół, a dużo ciekawych młodych
wykonawców podrzucają mi znajomi oraz często coś wynajduję. Jak na razie
wygrywają dla mnie młode skandynawskie zespoły, powinniśmy się dużo uczyć od
nich! Skandynawowie są genialni w tym biznesie!
Czy Ty masz świadomość jako młody artysta, jak, w jaki
sposób, jakimi kanałami promować swoją płytę? Wielu zaniedbuje tą kwestię, bo
po prostu się na tym nie zna.
Mam to szczęście że nawiązałem współpracę z osobami, które
mają duże doświadczenie w tym biznesie, mówię tutaj o moim managemencie. Staram
się słuchać i uczyć od nich. Mamy swój plan i strategię, którą konsekwentnie
będziemy podążać ale zawsze ostatnie zdanie należy do mnie.
Jak dotychczas radzisz sobie z warstwą tekstową, pisanie
piosenek, po polsku- angielsku?
Pierwsze piosenki które pisałem były po angielsku, łatwiej
przychodziło mi wtedy wyrażanie emocji poprzez ten język. Jestem świadom tego,
że nie jest to mój język "dnia codziennego" i nie mam tak ogromnego
zasobu słów jak rodowici Brytyjczycy itp. każdy tekst, piosenkę konsultuje z
moją przyjaciółką na stałe mieszkającą w Wielkiej Brytanii oraz znajomymi dla
których to język ojczysty. Polegam przede wszystkim na swojej intuicji i staram
się zawsze "stanąć z boku" i kiedy coś mi się gryzie wracam do tekstu
za jakiś czas, kasując go totalnie albo poprawiając. Często jest tak, że trzeba
czekać na jeden wers dłuższy czas, nie można wypełniać luk na siłę i to tyczy
się angielskich i polskich tekstów. Do polskich piosenek podszedłem z dużą
ostrożnością po dłuższym czasie, ponieważ to temat bardzo delikatny na którym
łatwo się pośliznąć. Myślę, że musiałem trochę dojrzeć, ale na pewno
zawdzięczam to że pisze po polsku Markowi Koscikiewiczowi, który trochę
nakłonił mnie do tego tłumacząc jak istotne jest to żeby śpiewać też po polsku
w naszym kraju i jak ułatwia to komunikację z odbiorcą. Polskie teksty kosztują
mnie bardzo dużo pracy, tygodniami myślę, rozpisuję zdania, słowa, nagrywam
fragmenty. Nie chcę podchodzić to tego żeby pisać coś na Osiecką, Peszek,
Brodkę staram się znaleźć swój styl. Nie podoba mi się to, że ostatnio panuje
moda na pisanie tekstów po polsku w których nie wiadomo o co chodzi i ma być to
z założenia takie super, niezrozumiałe, mega artystyczne, a tak naprawdę często
kryje się za tym GÓWNO. Moim autorytetem za teksty jest na pewno KAYAH, w
idealny sposób przekazują jej emocje i od razu trafiają do mojej duszy. Wiem,
że kiedyś sama chciała pisać tylko po
angielsku.
Wiem, że jesteś mocno związany z osobą Kasi Lins i wiele jej
zawdzięczasz. Kim dla Ciebie jest? Wiem też, że współpracowałeś z Marcinem
Kuczewskim, Kate Nurnberg. Tak?
Z Kasia znamy się bardzo długo i nie jedną beczkę soli razem
zjedliśmy i na pewno nie jedną zjemy, Pamiętam, że w podobnym czasie zaczęliśmy
komponować piosenki, była chyba pierwszą osobą przed którą odważyłem się
pokazać swoją pierwszą samodzielną kompozycję kiedy wpadła zagrać mi swoje 4
piosenki do sali ćwiczeń z którymi później nagrała demo, dzięki któremu
zainteresowało się nią EVOSOUND. Z Marcinem Kuczewskim zapoznał mnie Marek
Koscikiewicz, który uznał że pasował by do mojego klimatu i zajął się
zaaranżowaniem kilu moich kompozycji. Bardzo dobrze się z nim pracuje. Ja
jestem upierdliwy i walczę o swoją wizję do ostatniej chwili, ale z nim z
łatwością nadawaliśmy na podobnych falach. Kate dużo zawdzięczam, była pierwszą
pianistką z którą grałem przez dłuższy czas, jest zdolną osobą i ma swój styl
oraz ścieżkę którą podąża. Po pewnym czasie nasze drogi się rozeszły, Katy
założyła swój zespół w który jest zaangażowana w 100 procentach, a ja chciałem
zdobywać doświadczenie z nowymi muzykami i uczyć się od nich. Cały czas trzymam
za nią kciuki, fajnie było by kiedyś znów razem zagrać.
Myślisz o tym, żeby "zainwestować'' , zacząć
współpracować ze stałym zespołem?
Już z takim współpracuje, MY BEST BAND IN THE WORLD to grupa
piekielnie zdolnych muzyków, ludzi z trochę różnych muzycznych światów
połączonych w jeden projekt. Każdy z nich daje cząstkę swojego stylu i w
połączeniu tworzy się ciekawe brzmienie, MBBITW to nie tylko świetni muzycy, ale
też osobowości! To zespół otwarty którego elementy mogą być zmieniane w
zależności od zadania.
Jakie masz najbliższe plany?
W styczniu rejestruję materiał na płytę, więc to będzie dla
mnie rzecz na której będę teraz najbardziej skupiony !
No, fajne wiadomości, tylko ..... Literówki, interpunkcja !!! To strasznie przeszkadza w czytaniu!
OdpowiedzUsuń