"…let's
take a holiday"
fragment
utworu "Holiday"
Kiedy patrzę tak jak teraz na piękną, słoneczną pogodę za
oknem przez chwilę myślę, że wciąż mamy lipiec. A czemu tylko przez chwilę? Bo
po pierwsze jesteśmy parę dni od zmiany czasu na zimowy, po drugie - to już
końcówka października 2013, a po trzecie - drzewa nie są pokryte zielonymi
kolorami liści. I piękna chwila znika niczym mydlana bańka.
Dlaczego zacząłem od akapitu o zachwycie latem? Ponieważ
uważam, że album, którego niniejsza recenzja dotyczy dostarcza nam tych
gorących, ciepłych odczuć. Jego twórcą nie jest zwykły muzyk rodem z garażowej
kapeli undergroundowej (bez urazy dla fanów Pink Floyd). Richard Wright, bo o
nim mowa to klawiszowiec pełną gębą, o tak! Mógłbym od siebie również wyznać,
że to brytyjski następca Chopina, bo tylko jego fortepian ozdobił i nadał
ostateczny kształt wielkiemu dziełu "The Great Gig In The Sky" z
"Ciemnej Strony Księżyca". Ale po kolei…
Moim pierwszym zaznajomieniem się z tym dziełem nastąpiło
latem 2012 podczas jednodniowej wizyty w stolicy. Z czystej ciekawości i dla
zabicia czasu przekroczyłem próg antykwariatu płytowego w pobliżu Nowego Światu.
W jednym momencie znalazłem się w wyjątkowym miejscu. Buszowałem przez morze
winyli i kompaktów dobre dwie godziny. Sprawdziłem obecność wszystkich
interesujących pozycji, aż do działu z Pink Floyd. "Ummagumma"; "About Face"
Davida Gilmoura; "The Pros And Cons Of Hitch Hiking" Rogera Watersa. A
pod koniec znalazłem pierwszy album pana Richarda. Nie wiem czemu, ale to
właśnie ów krążek położyłem na talerzu gramofonu odsłuchowego stojącego
nieopodal mnie. Przyznaję dzisiaj ze wstydem, że chęć odsłuchu miała swe źródło
od mojej czystej ciekawości.
Talerz poszedł w ruch, ramię z igłą, aby podkręcić u
słuchacza napięcie, leniwie opuściła się na brzeg płyty.
Odleciałem… Blisko czterdzieści pięć minut wakacyjnych podróży,
żaglowania łódką po morzu, oddychania morską bryzą etc.
Mówi się, że pierwszy utwór prezentuje cały klimat płyty.
Tak jest właśnie na "Wet Dream". "Medeiterranean C" -
instrumentalny, fortepianowy wstęp do wyjazdu do ciepłych krajów był także
pierwszym, jaki wbił mi się w pamięć tamtego wieczoru w antykwariacie.
Informacja dla ciekawskich - jeśli nałożyć słuchawki na uszy, przy dobrym
skupieniu podczas wybrzmiewania pierwszych taktów fortepianowych można usłyszeć
dźwięk hihatu perkusyjnego wybijającego rytm. Do klawiszy dołączają się urocze organy i
typowo gilmourowska solówka gitarowa. To nie tylko jedyna taka perełka na
płycie. Podobnie jest z "Cat Criuse" z dołączonym saksofonem Mela
Collinsa; powolnym "Mad Yannis Dance" i nieco szybszym "Drop In
From the Top". Album posiada "klamrę" - jest otwierany jak i
zamykany przez utwór instrumentalny. Tym ostatni to "Funky Deux" -
zarówno jak nazwa wskazuje podchodzi pod czysty funk, ale temu utworowi jeszcze
trochę do tego brakuje. Niewiele J
.
Są obecne oczywiście piosenki z wokalem Wrighta. Gdybym miał
wybierać konkretne perełki to bezapelacyjnie na pierwszą linię wyszłaby
"Summer Elegy" - najpiękniejsza kompozycja na płycie oraz następująca
po niej "Waves". Są także "Against to the Odds" i
"Pink's Song". Okazuje się, że Richard śpiewa tylko w czterech
utworach.
Płyta w osiemdziesięciu procentach instrumentalna,
powalająca słuchaczy na kolana (jak dla mnie). Pozycja zdecydowanie dla fanów
Pink Floyd i zagorzałych zwolenników Richarda Wrighta. Panie Richardzie - nawet
nie ma Pan pojęcia jaka szkoda, że Pana nie ma już z nami… Tak niedawno minęło
pięć lat, od kiedy zabrakło tego geniusza. Teraz gra "Wielki koncert w
niebie" na niebiańskim fortepianie. Tak się jakoś złożyło, że zmarł w 30
rocznicę wydania "Wet Dream".
A co do winylu - był tańszy niż myślałem, toteż po odsłuchu zabrałem
go ze sobą. Teraz spoczywa na najwyższej półce mojej fonoteki. Wracam do niego
z ogromnym sentymentem szczególnie w ponurych chwilach. I myślę, że jeszcze
będzie powracał.
Wykonawca: Richard Wright
Tytuł: Wet Dream
Data wydania: 15 września 1978
Wytwórnia: Harvest, Columbia Records
Richard Wright
28.07.1943 - 15.09.2008
Rest In Peace, Rick
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz